zmiany, czy warto je robić? ...czyli jak zmieniły mnie ostatnie 3 lata? metamorfoza przed i po


Na początku napiszę jedno - koniecznie przeczytajcie treść posta i na zdjęciach zwróćcie przede wszystkim uwagę na moje oczy i cerę - jak wyglądały w najtrudniejszych dla mnie latach życia i teraz, etap na jakim jestem, a to jeszcze nie koniec mojej metamorfozy, to nie koniec mojego podniesienia się z traumatycznych rzeczy.

Muszę zacząć od tego, że o wprowadzeniu zmian w swoim życiu zadecydowałam w 2015 roku, ale życie ciągle ściągało mnie do parteru (co widać na zdjęciach poniżej). Było to wynikiem traumatycznych dla mnie zdarzeń, które następowały jedne po drugich, a ja nie mogłam zrozumieć, dlaczego wali mi się cały świat, nad którym tak długo pracowałam, któremu poświęciłam kawał ogromnego czasu, energii i wielu poświęceń spraw osobistych i wielokrotnie własnych marzeń - o podróżowaniu czy rozwijaniu się jako blogerka i youtuberka. 


Wszystko zaczęło się od dziwnie zachowującego się wspólnika, z którym pracowałam od lat i z którym miałam kontakt dzień w dzień, po kilka godzin dziennie. Później jak się okazało, dziwne zachowania przerodziły się w agresje, ubliżanie, brak szacunku. Ostatecznie zerwaniem znajomości z jego strony, oraz ujawnieniem się powodu z jakiego tak się zachował - zdradą zawodową - o której oficjalnie (chociaż się domyślałam od początku) dowiedziałam się od innych firm. Tak zdradził mnie zawodowo, z moją nieuczciwą konkurencją, która chodziła do wszystkich kontrahentów, z którymi współpracowałam i których znałam pomawiając mnie na rynku, opiniując mnie negatywnie, mówiąc, że nie mam doświadczenia w zawodzie i wiele innych, fałszywych epitetów, tylko po to, aby mnie zniszczyć i aby wszyscy się ode mnie odwrócili. Już raz tak wcześniej zrobiła (bo była to dziewczyna, która ze mną studiowała i to jeszcze była ze mną w grupie, więc na studiach już zadziałała tak, że wszyscy byli mi przeciwni, a w biznesie tylko to ponowiła). 


W tym samym czasie, jego rezygnacja ze współpracy ze mną spowodowała, że zostałam z ogromem zleceń, które reklamowałam na Nas oboje, bo jak sam mówił wówczas - pisz, że realizacje też, to ja się tym zajmę (chodziło o realizacje moich projektów). Wystawił mnie i musiałam podjąć się tego sama. 
Projektowałam, zatrudniłam pracowników i zrealizowałam kilka ogrodów i terenów zieleni. Pracowałam miesiącami po 18-20 godzin dziennie (co widać po mnie na zdjęciach - spalona twarz, spalone od słońca włosy). 


Czułam się i wyglądałam strasznie, a mimo to uniosłam wszystko na swoich barkach. 
Tonami piłam napoje energetyczne i litry kawy, bo nie byłam w stanie wytrzymać zmęczenia bez nich. 
Mimo, że całymi dniami jak projektowałam, a nie musiałam być na realizowanych terenach, łzy tonami wypływały mi z oczu, zadając sobie pytanie - dlaczego znowu dałam się nabrać na uczciwość fałszywych ludzi i co ja im takiego zrobiłam, że tak mnie nienawidzą? 


Podnosiłam się całą zimę, ale mimo tego na początku 2016 roku postanowiłam dalej podjąć się realizacji terenów, mimo, że osobiście strasznie tego nie lubiłam, było to ponad moje siły. Miałam problem z pracownikami, więc zaproponowałam, dwóm innym projektantkom, abyśmy połączyły siły. Zależało mi na tym, aby sobie zarobiły, bo wiedziałam, że mało im płacą firmy zlecające projekty. Do tego same chciały się nauczyć jak przebiegają pracę przy realizacjach od tzw. podszewki. 

Zabierałam je na swoje realizacje, ale okazało się, że chciały być cwańsze ode mnie. Przy realizacji ich klienta, kiedy miałyśmy realizacją zająć się we trzy, pomogłam im w wycenie, rozpoczęłam z nimi prace, one postanowiły skorzystać z moich narzędzi, ale unikając mnie, wypiąć się na mnie, wprost to ujmując. 
Oczywiście tym samym, jednoznacznie współpraca została zerwana, bo nie wyobrażałam sobie pracy z tak bezczelnymi osobami. Zawsze w ciszy jednak mam nadzieję, że kiedyś życie jeszcze utrze im nosa, bo cwaniactwo wychodzi zawsze i może kiedyś ktoś je potraktuje tak jak one mnie(wierzę, że karma wraca). 


Kiedy już myślałam, że pasmo moich nieszczęść się skończy wraz z Nimi, to zaczęły się kolejne trudne przeszkody do szczęśliwego, normalnego, radosnego życia. Lawinowo sypali się jak z rękawa nieuczciwi klienci. Jeden za drugim, albo się wydzierali bez powodu, nie dając dojść do słowa, albo obarczali winą za swoje niedociągnięcia i sprawy, które obiecali załatwić, albo nie płacili i nie słuchali jednocześnie. Wtedy jakby mi się oczy otworzyły jak okropnych ludzi mam wokół siebie i w tym ogromie nie ma ani jednej osoby będącej za mną. Nawet na własną księgową nie mogłam liczyć. To ja musiałam się o wszystko jej dopytywać, traciłam mnóstwo pieniędzy, ale ani razu nie usłyszałam - to i to robi Pani źle. Będzie Pani więcej zarabiać jak zrobi Pani to i to.
Wtedy zrozumiałam, że to nie ze mną jest coś nie tak, a w tym środowisku. Ja po prostu do niego nie pasuje, to nie jest dla mnie otoczenie. 

W maju 2016 roku pojawiła się w moim życiu Florka i dzięki niej odmieniłam wszystko.
W lipcu 2016 roku, dokładnie w swoje imieniny postanowiłam zmienić mieszkanie. Wcześniejsze miało być tylko na chwilę, a było 2 lata. Było ciasne, a po pojawieniu się Florki już stanowczo było za ciasne dla mnie, psa i żółwia wodnego, mimo, że była to kawalerka z antresolą. Przeprowadziłam się do mieszkania dwupokojowego. To był strzał w dziesiątkę. To w nim postanowiłam popracować nad sobą i zmianą formy wykonywania pracy, oraz zakończenia współpracy z kimkolwiek, kto wpływałby na mój biznes w jakimkolwiek stopniu. Niestety nie sądziłam wtedy, że do końca roku czeka mnie jeszcze ogrom negatywnych niespodzianek. Nie dość, że zgodziłam się zrobić dla znajomego projekt za darmo w zamian za polecanie mnie (które nigdy nie nastąpiło), to kiedy pracowałam za pieniądze i byłam zajęta, a on nie mógł się do mnie dodzwonić, to po moim odebraniu, pierwsze co usłyszałam to wrzaski i pretensje. No tak (pomyślałam wtedy), bo tak się dziękuje za darmowy projekt. Od tej pory nie mam z Nim kontaktu i mimo, że uważałam go za pozytywnego, fajnego człowieka, to wtedy nie tylko pomyślałam - zmienił się na niekorzyść, oraz przede wszystkim - nie dam się tak pomiatać i nie szanować. Podobnie było z klientem, który mi groził, a nie zapłacił za pracę, czy z kilkoma innymi osobami, do których nawet nie chce wracać wspomnieniami. Byłam wykończona, przestałam wierzyć w jakiekolwiek dobre intencje ludzi wokół mnie, odcięłam się od wszystkich i postanowiłam, że już nikt nigdy nie zniszczy mi humoru swoimi frustracjami czy fałszywymi opiniami o mnie, ani tym bardziej nie zniszczy mnie, chociaż tak bardzo ktoś tego chce. Stworzyłam w tym czasie 16 nowych marek. Wszystkie wymyśliłam sama, stworzyłam im strony internetowe, loga, grafiki, treści na strony, zaczęłam nagrywać filmy. Sprzedałam wszystkie narzędzia, w które wcześniej inwestowałam, sprzedałam samochód, zrobiłam porządki całego swojego życia i już w październiku 2017 roku przeprowadziłam się do Warszawy. W niej jeszcze bardziej pracowałam nad sobą - fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Sama, w nowym mieście, bez znajomych, z nowymi markami, które wprowadzam w życie. Markami, które są niezależne od nikogo, tylko ode mnie. I czy po tych wszystkich traumatycznych przeżyciach jeszcze projektuje ogrody? Oczywiście, tylko mądrzej, bez poświęcania ze swojego życia czegokolwiek, bez oddawania siebie, swoich pomysłów komukolwiek, a przede wszystkim już nie na forum. Za dużo jest w tym zawodzie zawistnych osób, aby móc pokazywać swoje osiągnięcia. Teraz już wiem, że one są tylko moje. 


I dzisiaj prezentuje Wam swój wygląd kiedyś, kiedy byłam szczęśliwa, później zaczynając od zdrady zawodowej, przez te wszystkie trudne historie, aż po dzisiejszy dzień. 


Czy już się zmieniłam? Tak, i sama to widzę (nie tylko fizycznie, ale wreszcie podniosłam się w pełni psychicznie). 
Czy to koniec mojej metamorfozy? Nie, bo wiem do czego dążę, a dopiero czuje, że jestem dalej na starcie, no może przebiegłam 5 km z 40 km (jak przy maratonie), ale ciągle jestem na początku swojego celu. 


Pamiętajcie, z każdego punktu życia da się wyjść, potrzeba tylko czasu. Kiedyś miałam sen, że przesuwam się do przodu pokonując długą prostą drogę, ale tyłem, siedząc i ciągnąc tułów za sobą. Ale co robiłam? I tak przesuwałam się do przodu. Tak wyglądało moje życie przez ostatnie 3 lata.

Teraz idę już do przodu, w pełnym tego słowa znaczeniu i mam nadzieję, że zainspiruje Was, że wy w tym 2019 roku też możecie wszystko zacząć zmieniać.


Komentarze