Chyba wiem... po dwóch kolejnych latach



No cóż...

Jestem, czy mnie nie ma?

Byłam i się skończyłam?

Czy "jeszcze" żyję?

Czy się zmieniłam?

Czy wracam?


Pewne jest:

Już nie jestem jak byłam - bo ktoś mnie zmusił i mnie zmienił (wbrew temu jaka JA chciałam być i byłam)

Już nie będę jak byłam - bo tak okrutnych i przebiegłych, lekceważących i pogardliwych planów na rozwalenie komuś życia się nie wybacza

Chcę być taka jak byłam, ale nie z wadami jakie miałam, a tym bardziej nie z charakterami i podejściem osób, które zmusiły mnie do ich (a nie moich) planów życiowych, czy bezpieczeństwa zdrowia i życia

I mimo, że wielu sytuacji w swoim życiu żałuję tak bardzo, że już ich nie poprawię i nie zmienię (jak śmierć mojego żółwia, który miał żyć ok.75 lat, a żył niestety 14-ście, i sama nawet nie wiem jak mogłabym przywrócić mu fizyczne życie - jedyne, wyjątkowe i kochane, które miał w moim życiu), to wolałam siebie z tych ciekawszych "kiedyś" niż obecnego teraz. Mimo, że wiele odkryłam w tym roku, tego, czego nie byłam w stanie zobaczyć wcześniej i stało się to dla mnie zachwycające i zaskakujące, ale też pokazujące pełny wachlarz przebiegłości, interesowności i pogardy mną, to jednocześnie to wszystko było nie do udźwignięcia i nie po mojemu. Mój punkt położenia jest fatalny i straciłam całą nadzieję, że pojebane spojrzenie innych na moje życie mogło być tak okrutne i diabelskie. To co chciałam i mogłam poznać mi odebrano, na rzecz jakiś pojebanych jednostek, które każdego dnia i tak żyły własnym życiem, a moje rujnowały z minutę na minutę, i nie wiedząc czemu nie miały przy tym umiaru - bo ja jak walczę, to aż wygram, a oni walczyli w moim życiu, abym przegrała (więc coś jest z nimi nie tak). To wszystko nie było na moje siły, a zmarnowany czas nie do odzyskania, wyceniłabym drożej niż wszystkie łącznie pieniądze świata - kto mi to odda i przywróci w takim samym nienaruszonym stanie, jaki to ja sama chciałam w tamtych latach życia prowadzić?


W swoim życiu przez wiele lat przeżywałam bolesne i rujnujące mi życie pomówienia. Przez wiele lat zastanawiałam się, jak przywrócić moje dobre imię na prawidłowe tory, aby prawda była prawdą, a pomówienia wreszcie się skończyły. Później nie wiedząc co się dzieję, moje finanse, jakby ktoś dosłownie zablkokował, chociaż przecież na tej podstawie funkcjonuje współczesny świat, i latami pracowałam ponad stan, aby utrzymać się finansowo, czy tym bardziej jeszcze w siebie inwestować. 

To było takie minimum, że jak po latach, w tej ruinie dowiedziałam się, że przyczyniły się do tego pomówienia, złożyczenia, pogarda, a nawet rytuał czarnej magii i podpięcie się z pełną premedytacją do moich czakr na bazie jakiegoś cholernego kundalini (gdzie osoba, która to zrobiła nawet nie potrafiła czytać, ze zrozumieniem, że nie powinna tego robić i odpowie później za każdą osobę, której zniszczyła życie odbierając im decyzyjność co do własnych czakr), to jeszcze dowiedziałam się, że środowiska religijne i ideologie, są tak płytkie w myśleniu, że wystarczy, aby komuś lub na czyjś temat przeczytały nieprawdę z przyszłości, i już się może całe życie zacząć sypać - jak np. budowanie własnego życiorysu na śmierci, lub "męczeńskiej" śmierci kogoś, kto za swojego życia super żył, ale jakaś miernota z przyszłości napisała, że ta osoba umierała w mękach mordowania.. Jak można być aż takimi debilami, skoro na Ziemi było najważniejsze życzenie drugiej osobie "ZYCIA !!! W zdrowiu, spełnieniu, szczęściu, z realizacją marzeń, z domem i dachem nad głową przez całe życie, z pieniędzmi i zdrowym podejściem finansowym i pełnym portfelem, który pozwalałby utrzymać życie w najlepszym stanie i zdrowiu. A co się okazało? Że te "święte" osoby życzyły - ogarniania się, odchodzenia z niczym, bezdomności, noszenia ciężkiego krzyża, bólu w miłości, ranienia aby ktoś miał mniej pychy a więcej pokory, robienia z innych ofiary, mordowania dla zbawienia, zabijania dla raju, zdrad nazywanych miłością, miłości będące przyjaźniami, braku oszukiwania tam gdzie była prawda i nazywanie prawdą tego co było robione z przymusu, utwierdzając że jest kłamstwem, zabijania mordowaniem dla uzyskania tytułu błogosławionych lub świętych lub poniżania kogoś dla własnego wywyższania się, wszczynania wojen militarnych, aby mordować, kraść i gwałcić, ale nie wiedzieć, że nawet zwierzęta się tak nie zachowują, odbierać komuś cudze ziemie, a na swoich nie widzieć złóż, będących żyłami złota, pomawiać i plotkować o kłamstwach, aby w trakcie celowego zrealizowania takich słów zobaczyć jak się kogoś zamordowało nieprawdą (bo nie chciało się słuchać), albo dla pieniędzy opisywać czyjś życiorys jako prawdziwy i prowadzić na ścieżki morderców, aby się to komuś zrealizowało, chociaż scenariuszem filmowym nie było, z wizji okradać innych z ich codziennej pracy nie nazywając tego naruszeniem cudzych praw autorskich i wpieprzaniem się do czyjegoś życiorysu, w celu okradzenia z pomysłowości lub stylu życia (a przy celowym zubożeniu, aby okradające osoby miały jak te bezdomne i ubogie osoby, które okradano, sami wreszcie zrealizowali swoje życie jak te życiorysy które podglądali duchowo, ale już na żywo nawet by dzień dobry nie powiedzieli). 

Nigdy, przenigdy nie przypuszczałam, że ja wśród takich ludzi mogę być jak anioł ze swoimi ujmami czy wadami, i że można być aż tak złymi jak oni - co do mojego życia.

I mimo, że jest to temat rozległy i nie na dzisiejszy wpis, tak sytuacje z mojego życia i kolejni ludzie, którzy pojawiali się po tym fakcie (a budowali siebie moim kosztem), utwierdzali mnie tylko w przekonaniu, że muszę cały czas siebie bronić, bo nikt nie chce stanąć w mojej obronie, czy tym bardziej zrozumieć, że skoro widzi moje życie, to nie aby je odbierać, kopiować, okradać, czy nawet się ze mnie i ode mnie uczyć "duchowo" tylko po prostu zaakceptować, że ktoś taki jak Ja jest i gdyby taka osoba chciała mnie poznać, to w swoim życiu albo zrobiłaby to pisząc do mnie fizycznie, albo oznaczając mnie w sieci, kiedy w jakikolwiek sposób podglądała moje życie, a publicznie zrealizowała coś, co ode mnie zostało odebrane. Dlaczego? Ponieważ Bóg za dobro wynagradza, a wynagrodził zło. Mi odebrał, bo oni (złodzieje duszy) chcieli "jak ja", "zobaczyć co u mnie", "być jak ja", tylko nikt nie powiedział - "fajnie, że ona jest i niech jej się wiedzie jak najlepiej", "jak ją poznać na żywo i czy za życia się zdąży?", "dobrze, że jesteś", "fajny ma charakter", "dobrze, że się różnimy", "jak dobrze, że jej się udało", "cieszę się, że jej wychodzi i odnosi sukcesy", "muszę ja oznaczyć, bo jest moją jedyną inspiracją", "ona to mnie dużo uczy - jak tu jej podziękować i nie zostawiać jej z niczym", "dobrze, że się uzupełniamy, a nie okradamy, dobrze, że możemy się poznać, a nie być takie/tacy sami", "nie chce jej podglądać duchowo, bo nie jestem Judaszem", " wolę żyć swoim życiem", "moje życie też jest fajne, może uda Nam się wzajemnie poznać", "ja też jestem interesującą jednostką, obyśmy później nie byli tacy sami", "jak tu jej przekazać, że chce zainwestować w jej rozwój i pracę", " jak tu stać się częścią wspólnych przedsięwzięć na żywo, aby mogła się podnieść i żyć", "ciekawe jaka jest na żywo", "ciekawe czy byśmy się na żywo polubili, bo przecież nie wie kim jestem", " ciekawe czy jak ją wypromuję, że to jej charakter mnie ukształtował, to będzie miała mi za złe, że jej finanse wzrosną, bo ludzie będą chcieli także czytać co ma do powiedzenia lub słuchać - jak na tym ebooku", "ciekawe czy jako Armia Boga uda Nam się kiedyś wspólnie spotkać na żywo i pokonać zboczeńców, którzy jakoś mają problem żeby się do nas dostosować, a nie wiadomo czemu zmuszają Nas że my do nich musimy..", "ciekawe czy jako Armia Boga - bez broni militarnej - nie okażemy się wobec siebie tylko złodziejami twórczości wzajemnej lub życia, Judaszami, zdrajcami, kopią życia, chciejstwem bycia jak ktoś drugi bez możliwości poznania prawdziwych a nie udawanych Ja, bez naśladownictwa w którym ktoś może czuć się przegrany, zabity, zlekceważony, olany, bo reszta chciała być tą osobą i wypiła z niej wszystkie soki życia - zamiast życzyć, aby wszystkie przedmioty których potrzebuje - miała, bo to nie widzi mi się, a nie żeby ich zazdrościć", " ciekawe czy jako duchowa armia potrafimy walczyć o wzajemne bezpieczeństwo - bo przekłada się to także na cielesne, a na żywo mieć odwagę kiedyś się do siebie odezwać"

więc...

Raz byłam pyskata.

Raz wylewał się ze mnie jad do tej jawnej niesprawiedliwości (nie mogłam tego udźwignąć bez emocji)

Raz odpuszczałam i stawałam się pokorna aż nadto, bo uznałam, że już nie warto dalej walczyć, nie mówiąc o cielesnej krzywdzie jaką czułam i podświadomie czuje do dzisiaj co jest okrutną obawą o moje życie, bo dobrzy nie okazali się dobrzy...

Każdy sposób okazywał się felerny, aby przywrócić moje własne życie na tor życia zgodnie z moją prawdą, w którą nie chce wierzyć nikt, a nawet jak wierzy, to została ta prawda zniszczona przez samego Boga i jedyne na co mogę czekać, to kiedyś, gdzieś, w odległym wszechświecie czekać na fakt sądu ostatecznego, który pokaże tylko moją - jako Ani - prawdę o sobie, moim ciele, duszy i podejściu do życia (nie mi samej, bo się mogę domyślać gdzie byłam ok, a gdzie nie, czemu w danej sytuacji byłam ok a w innej nie), ale tym, którzy z uśmiechem na ustach mnie zniszczyli ta prawda pokazałaby, że nawet w wieczności są dla kogoś piekłem kłamstwa. I nie wiem czemu, ale do tego wszyscy będą musieli już umrzeć fizycznie, więc nie życzę tego nikomu przedwcześnie, ale spierdolili to - po prostu !!!  Spierdolili prawdę, która mogła zmienić cały mój i nie tylko mój świat... I kto by pomyślał, że wystarczyły do tego cholerne pomówienia i okradzenie z zalet duchowych, czyli czakr !

Każdy przez lata naklejał na mnie łatki, powielając bluźnierstwa wypowiedziane jeszcze na studiach.

Nikt, kompletnie nikt, nie był na tyle odważny, aby stanąć po mojej stronie i w mojej obronie, próbując do prawdy dotrzeć, lub chociaż w minimalnym stopniu obronić moje nazwisko.

I ktoś powie: 

- Sama to mogłaś zrobić!

Próbowałam, ale jak widać tłum zawsze myśli bezmyślnie...

Przy pomówieniach, kiedy na 100 osób 100 stoi przeciwko Tobie, przekonanie chociaż jednej osoby, że reszta się myli, to jak znalezienie kogoś naprawdę odważnego i mądrego wśród tłumu gapiów, którzy "nie chcą się mieszać, w nieswoje sprawy " - i nie mam tu na myśli zdań napisanych powyżej w aspekcie poznawania lub nie, ale widzieć czyjeś życie duchowo, ale nie chcieć poznać tej osoby na żywo, to tak jakby widzieć jak ktoś gotuje obiad, ale nigdy nie wiedzieć jaki ma ten obiad zapach, składniki czy smak. 

Gdyby ludzie nie powielali pomówień, to wtedy nie byłyby to ich sprawy. Jeżeli je powielają - to już to są ich sprawy (bo składają się na ich życiorysy), a oni sami - przekazując je dalej są nawet częścią tych pomówień. I tak, jeżeli nie ma się wiedzy na czyjś temat, można dać się nabrać lub uwierzyć w pomówienia. Jednak po to ma się własny rozum, aby spróbować do prawdy dotrzeć samodzielnie, albo dać czas temu pomówieniu i na bazie obserwacji własnych, dostrzec kto się myli, kto pomówienia wymyślił, co z tego ma i czy pomawiana osoba też jest na wysokim poziomie życia, czy upadła (bo to oznaka bycia osobą pomawianą, a nie argumentowanie, że sobie nie poradziła, bo jest taka byle jaka. Ktoś ją do tego upadku prowadził celowo).

Ja, po tych doświadczeniach już dawno uznałam, że chociażbym mogła mówić łagodnie, dobrze, miło, albo mogłabym mówić ostro, z wulgaryzmami i nerwami, to czy w jednym czy w drugim przypadku, jak ktoś świadomie zrobi na Ciebie pomówienia, nikt, ale to nikt nie chce/ nie ma odwagi w Twojej obronie, chociażby prawda była tylko po Twojej stronie. I po co? Po to, żeby chociaż pokazać, że ma się umiejętność rozróżniania dobrych ludzi od złych, cwanych i przebiegłych od tych którzy tak nie postępują (nie chodzi o strategie biznesowe czy aspekty negocjacyjne), osób chcących dla innych źle lub dobrze, osób chcących ugrać coś dla siebie niszcząc drugą stronę (nie chodzi o obronę w sądach przed np.. stalkerami i stalkerkami, bo to ugranie jest po stronie stalkerów a nie muszących się bronić), pokazać, że ma się honor być po stronie osoby atakowanej i upadającej, aby nie dać jej upaść (wtedy się jest osobą Wielką - kiedyś może wyjaśnię), a nie być po stronie pomawiającej, która kieruje do czyjegoś upadku i tylko czeka aż u tej osoby będzie tylko gorzej...

więc to jest tak, jakby powiedzieć:

- słuchaj A... ma wille z basenem. Ekstra dom!

W pomówieniach - wszyscy słyszą, że A... ma wille z basenem i jest to prawda, ale osoba która pomawia dopowiada...: "ale mówiła mi, że oszukała kilku klientów na zleceniach, ukradła z jakiś opuszczonych terenów porzucone materiały, miała romans z XYZ i w zamian byli jej sponsorami i się ustawiła". 

Tyle, że A... nic z tych dopowiedzeń nie zrobiła i nawet nie planowała zrobić. Wszystkie materiały na budowę domu zakupiła samodzielnie, nigdy nie ukradła, ani tym bardziej nie musiała nikogo oszukiwać (bo było to z wynagrodzenia za pracę, lub np. dostała dotacje na rozwój firmy a swoje pieniądze przeznaczyła na kupno działki i domu - to tylko przykład, bo niby dlaczego nie mogłaby za swojego życia nie mieć domu, nawet jakby miało się skończyć na kupnie mieszkania i to na kredyt? ), a że jest singielką, to samodzielnie nauczyła się budować, bo nie miała z nikim żadnych romansów i nie chciała ich mieć (czekała na Wielką Miłość i nie miała czasu na przypadkowe znajomości, a tym bardziej ekscesy seksualne, których nie chciała), bo także była dziewicą.

Faceci nie chcieli jej bez seksu sponsorować i nie sponsorowali, bo dla facetów nie była interesująca i nikt nie miał zamiaru jej poznawać - jeszcze raz, bo ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem - NIE CHCIELI JEJ POZNAWAĆ ! (kierowali się tylko paskudnymi myślami o samym wyruchaniu jej ciała, od czego trwoniła i uciekała jak mogła przez całe swoje życie, aby nie było takich którym by się to udało, bo nie chciała nigdy nikomu na to pozwolić, a zadowalanie czyjegoś kutasa to nie był cel jej życia, czy tym bardziej argument po co żyła na ziemi. Urodziła się po to, aby zadowolona z  życia była ona sama dla siebie, a nie czyjś kutas, który dołączony do czyjegoś durnego ciała bez mózgu w jakikolwiek sposób ją beształ, mając gdzieś - JĄ !  ).

I gdyby miała takim durniom powiedzieć, czy chciała, aby tak jak miała w aspekcie czystości seksualnej było nadal - zdecydowanie !!! bo i tak na rękach nosić jej nie będą, ale inne "kurwy" to już mogą przecież... ba nawet z nimi na obiad pójdą, na wycieczkę pojadą, a nawet zbudują dla niej dom, czy opłacą wszystkie opłaty których potrzebuje. Dla A... - problem z tym mieli zawsze...

A i co jest jeszcze najgorsze, że nawet jak dowiadywali się, że A... była dziewicą, to ona miała taką ohydną przypadłość, że ruchając ją w myślach, okazywali się być dla niej gwałcicielami, bo czuła ich gwałcenie jej. Ale duchowo... przecież duchowo nikt im nic nie zrobi, do pierdla nie trafią za swoje ohydne myśli, co najwyżej do totalnego piekła...

W pomówieniach zawsze zrobi ktoś z Ciebie złego człowieka, chociaż nie wiadomo jakim dobrym byś nie był/a. Zrobi to świadomie, żeby zobaczyć kto stanie po ich stronie i jak mocno zniszczy osobę, którą pomawia. I bez względu jak nie ułożą się ścieżki życia, które mogą jeszcze utrudniać uwidocznienie kłamstwa z pomówień, aby prawda pozostała prawdą, tak z perspektywy pomawianej osoby wie się jedno - od takiego momentu nie ma na kogo liczyć (i to już przez całe dalsze życie).  Ale... może to i lepiej, bo lepiej ufać sobie, niż fałszywym ludziom i obrazom, które mogą być całkowitym złamaniem fajnego, szczerego i interesującego życia, które kiedyś się miało...


I tak. Po ubiegłym roku już nie chce mi się nic, chociaż motywuje się każdego dnia, aby móc jeszcze zrealizować trochę marzeń ze swojego jestestwa, a nie cudzego, czy patrzeć na cudze nazwiska, kiedy mi pęka serce...

Ani nie chce mi się już niczego udowadniać - poza powrotem do bycia taką, jaką byłam, chociażby cały świat wymagał ode mnie bycia inną - nie, taką jak mnie zepsuli być nie chciałam i nie chcę, a i tak mieli to gdzieś.... więc ja mam to gdzieś, że teraz będę musiała do końca życia udawać, że wszystko jest nadal ok. 

Ani nie wiem po co ja się w ogóle urodziłam, bo gdyby się świat dowiedział, to chyba już wtedy każdy straciłby chęć własnego życia...a ja taką marionetką diabłów być nie chciałam...

Ani jaki jest sens w życiu w ogóle, skoro ono nawet dla Stwórcy nic nie znaczyło.


Mój dotychczasowy obraz życia i świata został całkowicie zrujnowany.

Teraz mam wrażenie, że liczą się w życiu tylko prawdy pomawiających, ich relacje damsko - męskie oparte na seksie, bieda, życie z powietrza, i kary za wszystko co się robi - i nie, nie za brak biletu w autobusie.

I kiedy ja już nie widzę żadnego sensu w życiu - ani tym, ani po śmierci, to mam nadzieję, że chociaż u Was ten sens jeszcze jakiś jest.

Jeżeli go macie, napiszcie w komentarzu co daje Wam sens w życiu. Może jeszcze mnie cokolwiek przekona, że warto wstawać rano, kiedy każdego dnia walczę o pieniądze, których potrzebuje dla siebie i na rozwój - bo sponsorów biznesowych i dobrodusznych czy hojnych - brak !.


Pozdrowionka dla wszystkich dotychczasowych czytelników :)


Utwór, który polecam na cały ten rok - bo dla mnie inaczej się podsumować go nie da... 

TUTAJ MOŻESZ POSŁUCHAĆ

i drugi na dokładkę

TUTAJ MOŻESZ POSŁUCHAĆ


Komentarze