Takie wpisy przyciągają największą liczbę odbiorców. Nie bez powodu, ponieważ dla jednych 2 miesiące to nic, natomiast dla drugich - cała wieczność. Wszystko zależy jakim tematem się zajmujemy i co oznacza czas w kontekście tej aktywności.
Inaczej patrzy się na 2 miesiące kiedy człowiek patrzy na czas nauki zawodu technicznego, prawniczego, czy lekarskiego, a inaczej na czas, kiedy można zrzucić dodatkowe kilogramy czy umięśnić ciało.
Od zawsze uważam, że praca nad sylwetką to dla mnie najprostsza sprawa w życiu, którą bardzo łatwo osiągnąć (jeżeli nie robi się tego wyczynowo). Jak dla mnie zdecydowanie trudniej nauczyć się czy być specjalistą w danej dziedzinie niż codziennie skakać, ćwiczyć i pilnować jedzenia (no może to jest akurat kwestia najtrudniejsza w tym wszystkim), aby w krótkim czasie uzyskać efekt swoich wysiłków. I absolutnie nie mówię tego, aby kogokolwiek zniechęcić czy obrazić jak efekt zmiany sylwetki u kogoś trwał dłużej, bo nie w tym rzecz. Inaczej bowiem schodzi się z wyższej wagi i inaczej zmienia się ciało i organizm kiedy rozpoczyna się aktywność po wielu latach bez ruchu, a inaczej kiedy waga podniesie się do maksymalnie 5 kg, a wcześniej się ćwiczyło.
Kilka lat temu zaczynałam w tej pierwszej wersji. Zaczęłam się odchudzać od momentu, kiedy mieszkałam na 4 piętrze, winda była zepsuta, a ja 3 razy dziennie biegając z psem na spacery zobaczyłam, że mam ogromną zadyszkę jak 80-latka kiedy jestem już na 1 piętrze. Wtedy wzięłam się ostro za siebie i w miesiąc wypracowałam TO - efekty ćwiczeń po 3 tygodniach. Byłam zawzięta, zdeterminowana, codziennie ćwiczyłam po 2 razy - rano spalałam nadmiar tkanki tłuszczowej ćwiczeniami Killer Ewy Chodakowskiej (w pierwszym tygodniu padając przy tym na twarz, a ćwiczenia, które trwały 45 minut robiłam z przerwami całe 2h, bo nie byłam w stanie przerobić ich normalnie), a wieczorem przed snem robiłam ćwiczenia na umięśnienie sylwetki - ćwiczeniami Skalpel Ewy Chodakowskiej.
Pierwsze ćwiczenia robiłam od 9-11 rano, a drugie o 23 wieczorem do północy.
Byłam padnięta, nie mogę powiedzieć, że nie, ale sylwetkę utrzymałam przez kolejne 1,5 roku.
Później, niestety na 1,5 roku trafiłam do miejsca, gdzie ćwiczyć nie mogłam wcale. Nie było na to warunków. Wróciłam niestety na linie startu i ciężko było mi powrócić ponownie do ćwiczeń. Stres, ponowny powrót do złego odżywiania, brak ruchu przez 1,5 roku zniechęcił mnie do ponownego wysiłku. Od lutego tego roku próbowałam wielokrotnie przycisnąć sama siebie, żeby również w tak krótkim czasie dopracować organizm, ale się nie udało Wyszły sprawy tarczycowe, przez które waga stała w miejscu. Nie mogłam sobie przypomnieć nawet swoich wcześniejszych nawyków żywieniowych, więc tym bardziej utrudniało mi to powrót do wymarzonej sylwetki.
Ten wpis miał się pojawić we wrześniu, ale ogromna ilość pracy i mnóstwo stresów związanych z moją firmą nie pozwoliły mi na dalsze dbanie o siebie, co nie znaczy, że się poddałam. Nie poddałam się, a jedynie wdrożyłam inne aspekty sprzyjające odchudzaniu - powrót do picia dużej ilości wody dziennie (po czym wreszcie ruszyły mi nogi i łydki - zaczęły chudnąć i się kształtować, nawet wtedy kiedy było brak ćwiczeń), długie spacery z psem (na min. 10 tys. kroków), min. 2 razy w tygodniu ćwiczyłam skalpel lub killer, dbałam o zmniejszenie deficytu kalorycznego.
To wszystko pozwoliło mi przygotować organizm do powrotu do lepszego życia i funkcjonowania, a tym samym regularnego wysiłku tak jak kilka lat temu - do dwukrotnych ćwiczeń w ciągu dnia).
Jestem osobą zadaniową. Dla mnie postawienie sobie celu jest zawsze skumulowane w jak najkrótszym czasie. Nie lubię niczego rozwlekać. Lubię zrobić od razu i zająć się kolejną rzeczą, ale nie zawsze okoliczności zewnętrzne temu sprzyjają.
Ten rok sprzyja bardzo pod ćwiczenia, ale sprawy moje zawodowe nie sprzyjały tak bardzo, abym mogła ćwiczeniom przeznaczyć więcej czasu.
Dlatego - dzisiaj nie pokazuje Wam swoich zdjęć po 2ch miesiącach, chociaż tak początkowo planowałam. Nie pokazuje, bo chcę Wam pokazać prawidłowy efekt codziennego wysiłku przez 60 dni pracy nad sobą a nie wysiłku z przerwami jakie zapisało na mnie życie. Dzisiaj chcę Wam dać tylko sygnał, że bez względu na to czy dacie sobie 30 dni i będziecie cisnąć na maksa, czy dacie sobie pół roku rozkładając aktywność tylko na kilka dni w tygodniu - efekty i tak przyjdą, czy tego chcecie czy nie.
Ja dopiero od listopada mogę wdrożyć plan treningowy jak kiedyś, więc umieszczę tu porównanie zdjęć swojej początkowej sylwetki (z lutego tego roku, z listopada i efekt po 2ch miesiącach), ale z małym poślizgiem, aby osoby, które będą zaglądać na mojego bloga w kolejnych miesiącach i latach miały faktyczny obraz co można uzyskać ze swoim ciałem ćwicząc po dwa razy dziennie przez 2 miesiące.
A co w tym jest tylko ważne - wytrwałość i regularność - nic więcej!
Czegokolwiek nie będziecie robić - chodzić po kilka km dziennie, wogóle nie ćwiczyć, ale przez 1 miesiąc pić tylko 2 litry wody - zróbcie zdjęcia przed i po. Efekty pojawią się jak będziecie się tego trzymać! :)
A jeżeli jeszcze nie widzieliście wcześniejszych wpisów z tej serii możecie to zrobić tutaj:
(#2) Słuchaj organizmu - zmiana odżywiania
------------------------------------------------
Komentarze
Prześlij komentarz