figura - tydzień pierwszy - jak rozpoczęłam pracę nad sobą


Pierwszy tydzień - zawsze najtrudniejszy, ale później - coraz lepiej :)

Długi czas zastanawiałam się jak rozpocząć pracę nad zmianą swojej sylwetki. W zmianie zależy mi przede wszystkim na ukształtowaniu mięśni, ujędrnieniu ciała i na zmianie wyglądu nóg zmniejszając ich obwody (niestety oto mój wynik siedzącej pracy i małej ilości ruchu - wszędzie dojeżdżałam samochodem, nawet pod same drzwi ;P i mam co mam ;) ).


Przeglądnęłam sporo ćwiczeń na smukłe i zgrabne nogi. Wreszcie znalazłam świetny zestaw i podjęłam decyzję, że od tego zacznę a pozostałe ćwiczenia i sposoby na poprawienie kondycji dojdą jak odbije się od kondycyjnego zera i przynajmniej uda mi się je zrobić :)

Pierwszego, drugiego i trzeciego dnia zaczęłam ćwiczyć z takim zestawem ćwiczeń:

Ćwiczenia na smukłe nogi:

50 pajacyków
20 wypadów na nogę 
30 wspięć na palce
40 pajacyków
20 przysiadów
30 pajacyków
1 minuta krzesło przy ścianie
30 uniesień nogi na stronę (w bok)
4 minuty pompka bez ruchu (uwaga, ładnie wygląda - proste nie jest :) wytrzymałam tylko po 10 sekund, a o 4 minutach mogę na razie pomarzyć :) )

Po trzech dniach poczułam jednak, że jakoś tych ćwiczeń nie czuje - albo je za szybko robię, bo zajmują mi 10 minut, albo organizm zaczyna rozumieć, że już lenistwa nie będzie. :) Oczekując spektakularnych efektów w zmianie swojego ciała i wizerunku, w takim tempie nie mogę zmieniać się latami, więc jednak potrzebowałabym fachowego wsparcia.

A kto może dać takie wsparcie w domu jak nie ćwiczenia z Ewą Chodakowską? :)

Co mnie przekonało do ćwiczeń z Panią Ewą? Przede wszystkim efekty mnóstwa innych kobiet, które już po miesiącu zaczynały wyglądać lepiej, a po trzech, jakby nigdy nie miały problemu z jędrnym ciałem czy figurą. W głowie mi się wtedy zapaliła lampka - one dały radę w 3 miesiące, a ja nie dam? :)
Wszyscy polecają programy skalpel i killer, bo naprawdę dają spektakularne efekty, więc patrząc na efekty sylwetek innych osób, też podjęłam się tych wyzwań (ojj killer, to naprawdę killer, jak nie ćwiczyłyście długo tak jak ja - zacznijcie od skalpela ;P )

W pierwszym tygodniu, ćwiczyłam co drugi dzień (niestety ilość zakwasów po pierwszych ćwiczeniach i zadyszka w połowie ćwiczeń jakbym nie ruszała się całe życie, nie pozwoliły mi wytrwać w codziennych ćwiczeniach).
Ale żeby nie robić przerw, w dni bez ćwiczeń wplatałam długo dystansowe spacery i tym sposobem przechodziłam ponad 10 000 kroków w dni wolne od ćwiczeń. Przy takim chodzeniu (a starałam się chodzić w miarę szybko, aby się porządnie spocić przy tym) czuje się wysiłek równy ćwiczeniom, chociaż w inny sposób kształtuje takie spacerowanie figurę, a jednocześnie zaczynamy się dotleniać, co wpłynie na skórę.

Jak już się zwiększa intensywność swojego trybu dnia, ważne jest przede wszystkim, aby się nie zatrzymywać. 

Czasami mamy gorsze dni, coś nas boli, grypa dopadła, wtedy ja też mam trudności z mobilizacją do ćwiczeń. Kiedy nie mamy siły na codzienne ćwiczenia, albo rozpoczynamy je i po dwóch pierwszych organizm odmawia posłuszeństwa, wtedy warto szukać zamienników - iść na intensywny spacer, porobić porządki w  domu, gdzie trzeba się schylać, podnosić, stać dłużej na nogach, w zimie wyjść na zewnątrz i odśnieżyć samochód lub chodnik przed domem, cały czas myśląc przy tym, że to są Nasze ćwiczenia i wpłyną na sylwetkę ostateczną, w chwili kiedy musimy w codziennych ćwiczeniach zrobić pauzę.
U mnie się to sprawdza i czuje się tak, jakbym nie miała żadnej przerwy w ćwiczeniach, więc mam nadzieję, że u Was będzie podobnie.

A co zmieniłam w drugim tygodniu? Czytaj w kolejnych postach :)

Komentarze