#tydz. 2 - nauka - od czego zaczynam naukę języka angielskiego?


Niby całe życie uczę się języka angielskiego, a nie mogę wydusić z siebie w tym języku ani słowa.
Skąd się to wzięło?

A mianowicie stąd, że pamiętam dobrze naukę języka jak byłam jeszcze w podstawówce (i do tej pory pamiętam słówka, których się wtedy uczyłam), ale już w liceum, to poz jednym rokiem z genialną anglistką, przez wszystkie lata liceum miałam 5 nauczycieli języka - sporo prawda? Każdy uczył tego samego, Każdy zaczynał od gramatyki i czasów podstawowych i na tym wymagania się kończyły. Żadnych słówek, żadnych rozmów, żadnego wymagania by mówić.

Teraz rozumiem angielski, jestem w stanie zrozumieć co kto do mnie mówi, obejrzeć film w tym języku, ale już odpowiedzieć? Wtedy jakby mi mowę odjęło.

Jest to mój największy kompleks. Nie figura, nie wygląd, co nie umiejętność mówienia po angielsku.
Czemu akurat to jest moim kompleksem?
Przede wszystkim dlatego, że wiem ile bym mogła osiągnąć i gdzie dojść gdybym umiała płynnie mówić po angielsku. Angielski ogranicza mój rozwój, moje marzenia o podróżowaniu, o rozwoju firmy na inne rynki, a nawet zamieszkaniu w innym kraju. Jest to tak duża blokada, z którą nie mogłam zmierzyć się przez lata.
Natłok pracy, codzienne zajęcia, mnóstwo codziennych wyzwań dodatkowo utrudniały rozwój w tym kierunku.

W tym roku podjęłam jednak wyzwanie. 
Jeden rok, tylko jeden jedyny rok. Spróbuje. Spróbuje, ale po swojemu i w swoim tempie. Jeżeli z tego roku zapamiętam z angielskiego cokolwiek i będę potrafiła się porozumieć a nie szastać czasami na prawo i lewo, to będzie mój największy metamorfozowy sukces.

Zatem od czego zaczęłam?
Jak zwykle od youtube. :) Dlaczego zawsze od niego? Bo to tu ludzie dzielą się swoimi umiejętnościami, silnymi stronami i słabościami dotyczącymi danego temat i podają rozwiązania dalej.
Tak natrafiłam na kanał Arlena Witt, który możecie zobaczyć TUTAJ. Fajny kanał, krótki, zwięzły i na temat. Wystarczający aby zrozumieć jakie błędy się popełnia i zacząć osłuchiwać się z językiem.

Zaczęłam słuchać od pierwszego odcinka, i w zależności od ilości czasu puszczam tyle ile mogę akurat przesłuchać. Raz zatem jestem z lekcjami po 5 minut, a raz po nawet godzinie. Dzięki Pani Arlenie zachciało mi się chcieć i tym razem się nie poddać w nauce tego języka.

Do tego dołożyłam słuchanie języka na wszelkich możliwych płaszczyznach, aby wpoiły mi się do głowy zdania najczęściej przez obcokrajowców używane.
Zaczęłam słuchać filmów bez lektora, na spacerach z psem rozmówek różnego rodzaju. Może po roku coś mi w głowie zostanie i na koniec roku będę mogła się pochwalić kilkoma odpowiedziami po angielsku :)
Postanowienie jest, samozaparcie jest, więc skoro rok dla siebie, to rok pełną parą na stworzenie idealnej wersji siebie samej :)

Komentarze

Prześlij komentarz