Przyszedł czas farbowania włosów. Odrosty dały za wygraną, a ja mimo jeszcze nieśpiesznej decyzji o pofarbowaniu musiałam już włosy odświeżyć.
Dlaczego było mi nieśpieszno? Przede wszystkim dlatego, że robię intensywną regeneracje od zewnątrz i wewnątrz, więc nie chciałam ich dodatkowo osłabiać.
Jednak są też tego plusy.
Dzięki farbowaniu zdołam zobaczyć efekty maści końskiej, o której pisałam TUTAJ oraz efekty picia drożdży, o których pisałam TUTAJ. Jak szybko pojawią się kolejne odrosty będzie pewne - moje działania dodatkowe się udały.
Jaką farbę stosuje do farbowania i dlaczego na moje piórkowate włosy się nadaje?
Jest to farba PRODIGY L'OREAL
W porównaniu do innych, na tą chwilę sprawdzonych przeze mnie farb, ta farba zawsze pozwala mi uzyskać kolor z opakowania. Ponadto nie szczypie mnie skóra głowy i włosy po farbowaniu są błyszczące i nawilżone.
Od dłuższego czasu nie zmieniałam tej farby, bo inne paliły mi włosy, po farbowaniu były strasznie suche, a skóra głowy poparzona. Stąd też moja obecna przy nich metamorfoza.
Na moich włosach farba sprawdza się rewelacyjnie, a tym razem wybrałam tonację 9.30 (wcześniej było 8.00 lub 8.30 - jeszcze jaśniejsze). I pomyśleć, że kiedyś byłam brunetką, a nawet miałam czarne włosy :)
Wszystko jest do zrobienia, a w tym kolorze czuje się bardziej optymistycznie i oby tak zostało :)
Jakiej Ty farby używasz, używałaś? Napisz w komentarzu, która uważasz za najlepszą.
Komentarze
Prześlij komentarz