jak spędziłam weekend na #see bloggers


Miniony weekend był dla mnie bardzo intensywny. 
Mało snu, bolące nogi, odcisk, a przy tym wszystkim uśmiech na twarzy i dawka pozytywnej energii, której ostatnio mi brakowało.


Do Gdyni przyjechałam już w piątek. Zawsze jak gdzieś wyjeżdżam, dla mnie jest świetna pogoda, więc i tym razem wiązałam ze świetną pogodą swoje nadzieję. Można powiedzieć, że weekend pogodowo był jak na zamówienie, ale piątek... tragedia pogodowa. Wysiadając z pociągu zastała mnie ulewa i ta ulewa trwała przez kilka godzin. Oczywiście, jak to ja - pogoda mi nie straszna. Mimo pogody postanowiłam zwiedzić Gdynię zanim jeszcze dotrę do hotelu. I to niestety był błąd, bo przemokłam strasznie  wraz ze mną część rzeczy w walizce.



Jednak i to mnie nie zatrzymało przed dalszym zwiedzaniem. Wiedziałam bowiem, że to moja jedyna okazja i dzień, w którym jakkolwiek mogę zwiedzić miasto. Po dotarciu do hotelu nieco się wysuszyłam, porozkładałam ubrania do wyschnięcia i ponownie wyruszyłam na zwiedzanie z parasolką.
I może sam deszcz to niby nic, ale okropny wiatr i zimno, które w tym dniu zastałam było dla mnie mocnym zaskoczeniem, tym bardziej, że zabrałam ze sobą same letnie stroje :)
Relacje z miejsc, będziecie mogli zobaczyć we wpisach na blogu Pracownia Nowoczesności oraz na moim kanale youtube, bo właśnie je szykuje.
Wejściówkę na See Bloggers odebrałam już w piątek, aby w sobotę na spokojnie dotrzeć na miejsce i nie stać w kolejce.
Na początku nawet nie wiedziałam, gdzie mam najpierw iść, ale jak się później okazało ilość atrakcji, warsztaty, chęć spróbowania wszystkich potraw i pobawienie się w konkursy, które proponowali partnerzy tegorocznej edycji See Bloggers powodowały wielokrotne mijanie stoisk, więc jeżeli coś umknęło na początku, to można było to nadrobić później. Ponadto mimo tego, że bardzo starałam się dłużej pobyć przy każdym stoisku to nie na wszystkich nawet miałam okazje być. Albo tłum osób je otaczał i stanie w kolejkach ograniczało mi czas, który chciałam poświęcić na kolejne rzeczy, albo po prostu zapomniałam na nie wrócić.



Wiele rzeczy mnie zaskoczyło pozytywnie, ludzie byli otwarci, pozytywnie do siebie nastawieni, i mimo, że nie udało mi się poznać wszystkich 1500 osób, to przynajmniej osoby, z którymi rozmawiałam lub mijałam chociaż raz, pozostaną w mojej pamięci, własnie dlatego, że dzięki Nim czułam się swobodnie w świecie w którym dopiero raczkuje i nikogo z grona twórców nie znałam.
Po sobotnim, pełnym wrażeń dniu, odbyła się również impreza integracyjna, w stylu rockowym. 
Najpierw miałam z niej zrezygnować, bo byłam dosyć mocno zmęczona dniem wcześniejszym i równie intensywną sobotą. Jednak jak można rezygnować z szansy / imprezy, która jako dalsza część tak dużego wydarzenia mogła trwać dłużej.
Spodziewałam się po niej czegoś nieco innego, bo dla takich wolnych, nowych strzelców, które były na imprezie pierwszy raz (jak i ja), to była trudna bariera aby wejść w krąg i grupki osób, które się znały i pełni ekspresji ze sobą rozmawiały.
Już po pół godzinie widziałam jak pojedyncze osoby wychodzą z imprezy, a ja chcąc dać sobie i innym szansę na poznanie, mimo ogromnego bólu nóg (uwaga, byłam na szpilkach, w których zrobił mi się odcisk - chyba wiecie jaki to ból ;) ) również i ja postanowiłam odpuścić próby wbicia się w relacje innych. Widać było osoby, które próbowały integrować się tak jak i ja i tez im się to nie udawało,  a ja wcale nie należę do nieśmiałych osób, więc w kwestii imprezy spodziewałam się jednak nieco innej formy integracji.
Niedziela była już spokojniejsza. Mimo, że planowałam wstać o świcie, aby zobaczyć wschód słońca (miałam dosłownie dwa kroki do morza), to brak sił jednak troszkę zwalił mnie z nóg. Szybko zatem zjadłam śniadanie, wymeldowałam się z hotelu i jeszcze wyruszyłam na miasto, aby zrobić nagrania do kanału. Dotarłam na see bloggers, skorzystałam z warsztatów, zrealizowałam umówione spotkania, posłuchałam prelekcji, na których mi zależało i jeszcze na sam koniec udało mi się wziąć udział w kilku konkursach. O 16 musiałam już uciekać, żeby zdążyć na pociąg i przed 23 byłam już w domu, pełna pozytywnej energii, dobrych emocji i kopniaka do działania, którego było mi trzeba.

Dziękuję wszystkim markom będącym na tegorocznej edycji za miłe rozmowy, ogrom gadżetów, produktów i porad, dzięki którym spróbuje wszystkie otrzymane #darylosu i które jeszcze w tym tygodniu będę kolejno opisywać na blogu.
Jest ich na tyle dużo i na tyle dla mnie istotne, bo związane z całym wydarzeniem, że dzisiejszy post musiałby mieć kilka stron, abym mogła w Nim wszystko ująć. 
Dlatego dzisiaj tylko ogólnie, a na resztę relacji z weekendu zapraszam do kolejnych wpisów dedykowanych. :)


Był ktoś z Was w tym roku (bądź poprzednich) na #Seebloggers i nie mieliśmy okazji się spotkać?
Piszcie śmiało w komentarzach, mamy jeszcze czas i okazję, żeby nadrobić zaległości i wymienić się spostrzeżeniami.

Komentarze