Moja wizyta na See Bloggers pod każdym względem była bardzo owocna.
Dzięki możliwościom zapisów na warsztaty tematyczne, skorzystałam z okazji, aby uczestniczyć w spotkaniu z Mają Sablewską i Anną Muchą makijażystką.
Oczywiście ogrom warsztatów był dla mnie interesujący i wart zobaczenia, ale jadąc na See Bloggers pierwszy raz doszłam do wniosku, że powinnam spróbować każdej z możliwości jakie festiwal daje twórcom internetowym.
Wiedziałam, że poza warsztatami będzie mnóstwo możliwości spotkań z markami na stoiskach, będzie ogrom zabawy i atrakcji, z których - jak to ja - na pewno będę chciała skorzystać, więc wybrałam tylko te warsztaty, które naprawdę uznałam za wartościowe dla mnie, na chwilę, w której obecnie się znajduje.
Jednym z tych spotkań były warsztaty z Mają Sablewską i Anną Muchą.
Dlaczego właśnie one?
Między innymi dlatego, że to własnie od Pani Mai Sablewskiej wszystko się w mojej głowie zmieniło. Zimą, kiedy miałam więcej czasu wolnego, oglądałam odcinek za odcinkiem jej programów i dostrzegłam wtedy jak bardzo poświęcałam czas innym kosztem własnego szczęścia, realizacji i siebie.
Stanęłam tak przed lustrem jak inne uczestniczki programu i zobaczyłam, że zgubiłam gdzieś siebie - tą zawsze wysportowaną, dbającą o sylwetkę i urodę dziewczynę, za którą oglądało się zawsze mnóstwo facetów.
Zgubiłam siebie, bo wszyscy oczekiwali czegoś ode mnie - czasu, wykonania pracy, płacenia im pieniędzy, wykonywania obowiązków, które powinni zrobić oni samodzielnie, a ja, zagubiona i dążąca do akceptacji przez ludzi, którzy nie byli tego warci, dawałam się wykorzystywać na tyle, by siebie traktować tak, jakby wcale mnie nie było.
Osiągałam oczywiście przy tym sukcesy, bo jak można nie osiągać sukcesów, kiedy człowiek zapętlił się w pędzącym kole pracy - dla innych. Ale patrząc z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć - nie było warto, bo jak ktoś nas nie szanuje, to nawet jakby się na głowie stanęło i tak nie zacznie nas szanować. To my sami musimy szanować siebie, wtedy wyjdzie nam wszystkim to na dobre.
To właśnie słowa, które w każdym programie wypowiadała Pani Maja docierały do mnie tak głęboko, że niejednokrotnie przepłakałam kilka odcinków, które uderzyły w sedno mojego życia.
I tak właśnie powstała moja decyzja o zmianie, a za nią podążyła decyzja o założeniu nowego bloga i uporządkowaniu wszystkich wcześniejszych kroków biznesowych. I wiem teraz jedno - moja decyzja o zmianach spowodowała, że odeszli ode mnie ludzie, którzy mnie nie szanowali, a dla których robiłam mnóstwo rzeczy. Wiecie ile się wtedy nagle czasu pojawia, kiedy Ci ludzie odchodzą, bo już nie mogą ugrać nic naszym kosztem - radzę sprawdzić na sobie :) Wtedy nagle, jakby Nam się świat na nowo otwiera i budzi bo stawiamy na pierwszym miejscu - siebie. Wtedy dostrzegamy też inne formy pracy, która przynosi więcej zadowolenia. Wtedy zaczynamy się spełniać, a na twarzy pojawia się uśmiech, dzięki któremu przyciągamy ludzi darzącymi nas szacunkiem od początku. Ludźmi chcącymi z nami współpracować, spędzać czas, zlecać nam pracę, bo wiedzą, że dajemy z siebie wszystko na sto procent - tak jak wcześniej, ale mądrzej.
Ale dzisiaj chciałabym się nie tylko podzielić z Wami moimi doświadczeniami z oglądaniem programów Pani Mai Sablewskiej.
Na warsztatach poznałam także Panią Anię Muchę - makijażystkę. Dzięki Pani Ani - mojej imienniczki :) - mogłam pierwszego dnia krążyć po See Bloggers w pięknym, delikatnym, a zarazem naturalnym i rześkim makijażu, właśnie z wykorzystaniem kosmetyków marki Gosh Copenhagen (#efektgosh).
Poza pięknym makijażem, który towarzyszył mi cały dzień, do domu przywiozłam również wiele kosmetyków otrzymanych na warsztatach i od Pani Ani.
Cudowne cienie do powiek, którymi od przyjazdu maluje się praktycznie codziennie (chce poznać różne kompozycje kolorystyczne, w których mi będzie najlepiej), podkład (utrwalacz) pod cienie do powiek (w przypadku moich głęboko osadzonych oczu produkt niezastąpiony -jeżeli chce wyglądać dobrze przez dłuższy czas), tusz do rzęs (akurat ostatnio skończył mi się tusz z paczki Hebe, więc teraz mam kolejny model do wykorzystania), oraz dwie próbki podkładu i zapinkę - znaczek z ustami, które otrzymałam od Pani Ani jako pamiątek zrobionego makijażu :)
Marka Gosh miała na See Bloggers wspólne stoisko z drogerią Hebe, o której niedawno pisałam TUTAJ (kto jeszcze nie czytał to ma ku temu teraz okazję :) ).
Do Hebe zawsze miałam sentyment, ale teraz to już w ogóle - najpierw paczka ambasadorki streetcom, teraz wspólna wizyta na festiwalu See Bloggers i jeszcze urzekły mnie słodkości Hebe - pyyyyyycha krówki :) Dziękuje, że mogłam ich skosztować, w ten szalony weekend - dodawały zastrzyku energii, a krówki ciągutki wręcz kocham :D
Z marką Gosh i Hebe będę miała wiele wartościowych wspomnień.
A czy i Wy korzystacie z produktów Gosh Copenhagen i macie jakieś swoje ulubione produkty? Znacie markę? Ja poznałam ją dopiero na See Bloggers i czuję, że zostanie moim kosmetykowym ulubieńcem.
Śmiało piszcie w komentarzach jak odbieracie markę Gosh ze swoich doświadczeń.
A poniżej jeszcze trochę zdjęć :)
Komentarze
Prześlij komentarz