Zanim się przeprowadziłam, tydzień przed przeprowadzką otrzymałam od Streetcom i Wawrzyńca paczkę z pastami Wawrzyńca.
Pasty są nowością n rynku i są pastami wykonanymi na bazie warzyw. W natłoku przeprowadzkowych spraw nie miałam okazji Wam o nich napisać, ale muszę przyznać, że pasty zrobiły na mnie wrażenie.
Połowę słoiczków zużyłam jeszcze przed przeprowadzką, drugą połowę już w nowym miejscu. I mimo, że nie miałam kiedy zrobić parapetówki, to do "oblania" nowego mieszkania wykorzystałam właśnie pasty wawrzyńca i była to wyśmienita uczta.
Pasty są w czterech smakach i trudno mi określić, który z nich stał się moim ulubieńcem. Każdy ze smaków jest inny i jedyny w swoim rodzaju.
W pierwszej kolejności spróbowałam pasty z suszonymi pomidorami i żurawiną. Ta pasta skończyła się jako pierwsza. Idealnie pasował zarówno do makaronu jak i do kanapek.
Kolejną pastę wypróbowałam z grillowanym bakłażanem, która również idealnie dopasowała się do makaronu.
Pasta z ciecierzycą, pieprzem i czarnuszką ma ostrzejszy smak. Wypróbowałam ją z pieczonymi ziemniakami. Pycha!
Pastę z grillowaną cukinią i curry sprawdziłam ze słonymi papcake, które przypominają smak naleśników.
Zaskoczyło mnie w pastach przede wszystkim to, że są na tyle smaczne, że bez problemu można je jeść prosto ze słoików - bez podgrzewania, bez dodatków. Wówczas można porównać ich smak do innych tego typu past i stwierdzić jedno - nie czuć w nich sztuczności, sproszkowanych przypraw, ani ulepszaczy smakowych.
Polecam, spróbujcie! Mnie pasty zaskoczyły, bo takich smaków się kompletnie nie spodziewałam.
Jeżeli chcecie poznać składniki past i nieco więcej o nich poczytać możecie to zrobić tutaj.
Dajcie znać, czy mieliście okazje ich spróbować i który smak uznajecie za najlepszy.


Komentarze
Prześlij komentarz