Dokładnie za miesiąc Wigilia, więc i ja weszłam w świąteczny nastrój.
Chcąc wybrać się do kina na trzecią część filmu Listy do M, włączyłam na śniadanie pierwszą część, aby przypomnieć sobie te cudowne krajobrazy, wątki i pozytywną energię, którą wówczas odczuwałam po wyjściu z kina.
Nie lubię wykonywać tylko jednej czynności, bo mam wtedy wrażenie jakbym trwoniła czas, więc kiedy mogę wykonywać kilka rzeczy naraz, wtedy jestem najbardziej produktywna. Tak też jest przy przygotowywaniu posiłków. I tak muszę stać w kuchni czy siedzieć w trakcie jedzenia, więc po co mam ten czas marnować na patrzenie na jedzenie. Jedzenie się je, a filmy czy szkolenia ogląda i słucha.
Tym razem zatem, przy robieniu omleta z warzywami towarzyszył mi film Listy do M.
Uwielbiam go, zresztą tak jak i drugą część. Na trzecią już miałam się wybrać, ale coś innego zmieniło mi plany, więc jak tylko znajdę wolniejszą chwilkę to koniecznie się wybiorę. Nie wyobrażam sobie tegorocznych świąt bez Listów do M i wydaje mi się, że wiele osób odczuwa to tak jak ja. Jeszcze żaden inny polski film nie pokazał w tak urokliwy, piękny i cudowny sposób Bożego Narodzenia, zimy i okresu przedświątecznego jak w tym filmie. Nie pokazał zarazem tyle codziennych wątpliwości, rozterek życiowych i uczuć. Uczuć, które odczuwamy w trakcie świąt, ale o których zapominamy w inne dni roku.
Omlet z warzywkami na ciepło, to w zimne, listopadowe i grudniowe dni przedświąteczne jest strzałem w dziesiątkę. Dobrze odżywiają, są lekkie, a jak do tego ogląda się tak piękny film, to dzień od razu zaczyna się optymistycznie, bez względu na pogodę za oknem.
Jak Wy rozpoczynacie swój przedświąteczny dzień? Ciężko Wam się wstaje, bo mi wyjątkowo ostatnio trudno się podnieść. Filmowe motywatory i ciepłe posiłki trochę mi w tym pomagają.
Dajcie znać w komentarzu jakie jest Wasze ulubione śniadanie i czy oglądacie też coś przy jedzeniu tak jak ja?
Komentarze
Prześlij komentarz