Decydując się na swój projektowy zawód uważałam, że będę zajmować się nim do końca życia. Minione lata udowodniły mi jednak, że jest to zawód, który powinno tratować się raczej jako zawód dodatkowy a nie główny, bo jest na tyle niepewny i nieprzewidywalny, że trzeba w tej pracy patrzeć na chwilę obecną i przyszłą, aby móc godnie żyć.
Przerobiłam realizacje nad swoimi projektami, co pokazało mi, że nie jest to praca lekka, łatwa i przyjemna, a zarobione duże pieniądze wcale nie przekładają się na radość życia, które w ostatecznym rachunku jest jednym wielkim pasmem zmęczenia i stresu, po wielogodzinnym siedzeniu przed komputerem, bądź wielogodzinnym byciu w terenie.
Do tego ogrom klientów, którzy oczekują projektów i usługi projektowej w kwocie jak ferrari, ale chcieliby zapłacić za nią jak za malucha, albo w ogóle jak za zabawkę - resorak.
Brak ich szacunku do mojej pracy, ciągłe wymagania od wykonawców po oddaniu projektu (którzy ewidentnie nie potrafią projektów czytać, tylko pobieżnie oglądać wydając od razu ocenę i mając ogrom pytań, bo sami nie potrafią sobie poradzić) powodują, że chce się ten zawód rzucić w kąt.
Mało kiedy pojawiają się klienci, którzy docenią wielogodzinne przygotowanie projektu, nie mówiąc już o samym wymyśleniu pomysłu na ich wnętrze czy otoczenie, a później zebranie wszystkich składowych w taki sposób, by do siebie pasowały.
Niejednokrotnie myślałam - po co robię projekt, skoro wykonawcy później mają do mnie miliony pytań, mimo, że wszystkie odpowiedzi mają na rysunkach i w opisie.
Niejednokrotnie myślałam - po co robię projekt, skoro klienci nie widzą jego wartości, albo przerabiają go według własnego uznania, a nie mojego pomysłu i wiedzy oraz ogromu godzi, dni i tygodni jakie na nie poświeciłam.
Po roku od otwarcia firmy założyłam pierwszego bloga. Najpierw był tylko blogiem firmowym, na którym pojawiały się tematy powiązane z zawodem, branżą a także firmowymi aktualnościami.
Szybko jednak przekształciłam go na blog firmowo lifestylowy, w którym pokazywałam swoje spojrzenie na życie. Ciągle jednak czułam niedosyt, że nie mogę pisać o wszystkim co bym chciała - moim codziennym życiu. Postanowiłam wtedy rozdzielić życie osobiste i zawodowe. Pierwszy blog stał się mianem portalu, a dzięki temu powstał mój blog osobisty - Rok Dla Siebie, na którym własnie jesteście.
To jednak nie koniec mojej blogowej przygody, bo pomiędzy Nimi powstał jeszcze blog podróżniczy dotyczący zwiedzania Polski samochodem. Niestety ze względu na życiowe zmiany i sprzedaż samochodu, na pewien czas blog zawiesiłam, aby powrócić do niego w przyszłości.
Ale aby to wszystko zjednoczyć i złożyć w całość powstał jeszcze kanał na youtube o nazwie Projektanteczka, na którym jest zarówno moje życie, tematyka mojego zawodu, podróże i wszystko co na co dzień mnie otacza.
Jednym słowem - w trakcie pracy w zawodzie iw trakcie pracy nad nowymi markami jednocześnie prowadziłam blogi i kanał stając się influancerką.
Dlaczego podoba mi się to życie i lubię tak żyć?
Między innymi dlatego, że robię to co dotychczas. Przedstawiam rzeczy, produkty, które najpierw sama sprawdzam. Odpowiadam na wiele pytań, które wielokrotnie zadawali mi ludzie z jakimi miałam do tej pory styczność. Mogę powiedzieć o swoich doświadczeniach, na których podstawie ktoś z Was uniknie swoich problemów.
Przynosi mi to ogromne zadowolenie, radość i satysfakcję, a jednocześnie widzę swoją pracę w przekroju kilku miesięcy i lat. Mogę spełniać swoje marzenia jednocześnie pokazując swoim obserwatorom, subskrybentom i czytelnikom jak sami będą mogli to zrealizować.
Takie życie pozwala mi przede wszystkim żyć i cieszyć się życiem, a nie tylko pracować godzinami przed komputerem wszystkiego sobie odmawiając, bo terminy gonią i są najważniejsze. A nie człowiek i jego życie, plany i marzenia.
Stąd też nigdy nie zrezygnuje z bycia blogerką, youtuberką i influancerką, nawet wtedy kiedy od czasu do czasu posty będą nieregularne, bo nie będą pojawiać się codziennie.
Ale ja jestem, żyje i tematy mnożą mi się stale. Czasami zatem mogą pojawiać się codziennie, a nawet kilka razy dziennie, a czasami raz w tygodniu. Ale jak się czymś żyje, to nie można tego porzucić, bo po prostu się to lubi :) i to jest mój cel życia. Pozostawić po sobie fajne marki, które będą interesujące dla kogoś na tyle, by zostać z Nimi i ze mną na dłużej :)
Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń