1 października minął mój pierwszy rok w Warszawie. Jak mi minął? Co zmienił w moim życiu? Czy uważam, że było warto?
Zapraszam do dalszej części posta.
Minął rok w Warszawie a ja nie jestem
w Warszawie. No tak, po roku, przyjechałam pierwszy raz do swojego
rodzinnego miasta, aby pozamykać, uporządkować i zakończyć
wszystkie sprawy, których nie zdążyłam pozamykać przed
wyprowadzką na stałe do Warszawy.
Fakt, że po roku powróciłam w
rodzinne strony, był przemyślany. Kiedy, jak nie po roku, kiedy już
się wie, że to w Warszawie chce się spędzić kolejne lata życia
(jak nie całe życie, ale tego nigdy się nie da przewidzieć, a ja
chętnie zamieszkałabym również w ciepłych krajach z przepięknymi
widokami oglądanymi codziennie rozpostartymi za oknem mojego domu),
warto wrócić, aby uporządkować wiele porzuconych wcześniej
spraw.
Ale był to także moment, w którym
nie udało mi się w Warszawie znaleźć odpowiedniego, kolejnego
mieszkania na wynajem. Nie należę do osób, które trwonią
pieniądze. Zawsze wiem, ile wyrzeczeń i wysiłku wkładam, aby
zarobić pieniądze, więc trwonienie ich na rzeczy, które nie
spełniają moich oczekiwań są po prostu dla mnie pieniędzmi
wyrzuconymi w błoto.
Ofert wynajmu mieszkań w czasie moich
poszukiwań było bardzo mało. Do wyboru miałam kosztowne
mieszkania i mieszkania bardzo słabej jakości, które cenowo były
równoznaczne z mieszkaniami lepszej klasy, które wynajmowałam.
W mieszkania pod wynajem, które są droższe, nie chce inwestować swoich pieniędzy, tylko dlatego, że są większe czy lepiej wyposażone i mogłabym się nimi pochwalić. Pieniądze, które przeznaczyłabym na taki wynajem wolałabym odłożyć i zainwestować we własne nieruchomości, a nie w utrzymywanie właścicieli mieszkań pod wynajem. I wiem, może to krzywdzące dla tych, którzy są przy wynajmie swoich nieruchomości szczerzy i dają pełną swobodę wynajmu, a fundusze z tych nieruchomości pomagają im żyć, ale patrząc ze swojej perspektywy, to ja wolałabym być inwestorką, która inwestuje w nieruchomości pod wynajem, a nie osobą wynajmującą mieszkania do końca życia.
W mieszkania pod wynajem, które są droższe, nie chce inwestować swoich pieniędzy, tylko dlatego, że są większe czy lepiej wyposażone i mogłabym się nimi pochwalić. Pieniądze, które przeznaczyłabym na taki wynajem wolałabym odłożyć i zainwestować we własne nieruchomości, a nie w utrzymywanie właścicieli mieszkań pod wynajem. I wiem, może to krzywdzące dla tych, którzy są przy wynajmie swoich nieruchomości szczerzy i dają pełną swobodę wynajmu, a fundusze z tych nieruchomości pomagają im żyć, ale patrząc ze swojej perspektywy, to ja wolałabym być inwestorką, która inwestuje w nieruchomości pod wynajem, a nie osobą wynajmującą mieszkania do końca życia.
Ale, znowu rozpisałam się o wynajmie,
a powód dla którego nie przedłużyłam wynajmu mieszkania, w
którym mieszkałam przez rok w Warszawie dokładnie opowiedziałam
na moim kanale, więc zapraszam na film na kanale tutaj-> PROJEKTANTECZKA.
Teraz przechodzę do meritum.
Jak dziś pamiętam, kiedy nagrywałam
swój pierwszy film na youtube w maju ubiegłego roku i mówiłam o
faktach o mnie, na tamtą chwilę byłam przekonana, że kilka
sytuacji w moim życiu, które miały miejsce, spowodują, że moje
zdanie o ludziach nie ulegnie poprawie.
Mówiłam wówczas, że nigdy już
nikogo nie nazwę przyjacielem, że nie ufam i nie zaufam już
ludziom. Mówiłam także, że marzy mi się zamieszkać w Warszawie
– i nie przypuszczałam, że już 4 miesiące później to
zrealizuje.
Mówiłam także, o trudnych
sytuacjach, które mnie spotkały, chociaż przez cały ten rok
wymazałam je całkowicie z pamięci i mam poczucie jakby nigdy się
nie wydarzyły – jakby to był tylko sen (o czym już na blogu
również wspominałam).
Wreszcie w Warszawie poczułam, że
jest dla mnie gdzieś miejsce. Poczułam, że w Warszawie czuje się
jak u siebie, że czuje, że wreszcie po wielu latach trudnych znowu
się podnoszę, z taką siłą jaką miałam w liceum, kiedy
wierzyłam, że cały świat stoi przede mną otworem.
W Warszawie powróciła we mnie wiara w
siebie, wreszcie trafiłam do miejsca, gdzie mogę ubierać się jak
chce, mogę robić co chce, mogę cały tydzień intensywnie pracować
bez wyrzutów sumienia, że tylko ja biorę na siebie za dużo, a w
weekend normalnie odpocząć jak robią to wszyscy.
Wreszcie trafiłam do miasta, w którym
jest pełno moich rówieśników, którzy dążą do czegoś, chcą
się rozwijać, chcą coraz więcej osiągać, nawet wtedy kiedy nie
jest u nich na początku najłatwiej. Do miasta, w którym nie słyszę
słów „a po co”, „to nie ma sensu”, czy „to jutro to
zrobimy”. Do miasta, w którym liczy się tu i teraz, w którym
wszyscy chcą mieć coś „na już”, „najszybciej”.
I wiecie, jak przyjechałam do Warszawy
to przez pierwsze miesiące nie mogłam się wbić w ten szybki
świat, mimo że w swoim rodzinnym mieście, to ja byłam tą
osobą, która wszystko robiła szybko, dużo i chciała robić
jeszcze więcej, a dla innych to było za szybko.
W Warszawie na początku czułam się jakbym była strasznie powolna, a życie tak szybko leciało. Później się to zmieniło. Zaczęłam ponownie ćwiczyć, brak samochodu i chęć zwiedzania pozwalały mi poruszać się po mieście na pieszo lub innymi środkami transportu, dzięki czemu kondycja się polepszyła, figura też, aż wreszcie weszłam w to szybkie życie i poczułam, że wracam do siebie sprzed lat :)
W Warszawie na początku czułam się jakbym była strasznie powolna, a życie tak szybko leciało. Później się to zmieniło. Zaczęłam ponownie ćwiczyć, brak samochodu i chęć zwiedzania pozwalały mi poruszać się po mieście na pieszo lub innymi środkami transportu, dzięki czemu kondycja się polepszyła, figura też, aż wreszcie weszłam w to szybkie życie i poczułam, że wracam do siebie sprzed lat :)
Kiedy rok temu mówiłam, że nie nazwę
nikogo przyjacielem, i że nie zaufam ludziom, również się to
zmieniło. W Warszawie zrozumiałam, że do tej pory natrafiałam na
nieodpowiednich ludzi, że środowisko, w którym byłam nie było
dla mnie, więc nie ma co się przejmować ludźmi, którzy w jakiś
sposób mnie skrzywdzili, bo zabiegałam o ludzi, którzy do mnie nie
pasowali. Poświęcałam czas ludziom, dla których zawsze byłam nie
odpowiednia, zawsze wyszukiwali we mnie wady, nigdy nie widząc
zalet. W stolicy poznałam zupełne przeciwieństwa tych osób i
dawnych znajomych. Rówieśnicy pełni radości, zapału, uprzejmi,
otwarci na nowości i czerpanie z życia pełnymi garściami, wszyscy
ludzie przyjaźni, rozmowni, pomocni, dostrzegający umiejętności.
Zupełne przeciwieństwo tego, co otrzymywałam od ludzi w rodzinnym
mieście, gdzie do tej pory mieszkają ludzie, którym wszystko i
wszyscy przeszkadzają, gdzie trzeba chodzić na palcach, być jak
szara masa, nie wyróżniać się, nie robić nic więcej, żyć
stabilnie i nie wychylać się ponad tłum.
Nie pasowałam nigdy do tego
środowiska, ale nie zauważałam tego będąc w nim. Dopiero w
Warszawie poznałam i przebywałam wśród ludzi, wśród których
czułam się w pełni akceptowana, szczęśliwa, czułam się sobą,
a jak mi ktoś nie pasował, albo ja nie pasowałam komuś, to szybko
kończyłam relacje, aby nie popełniać tych samych błędów co
wcześniej i nie ponawiać sytuacji, które już znałam i przeszłam.
Stałam się jeszcze bardziej konkretna niż wcześniej. Stałam się
jeszcze bardziej zdecydowana niż wcześniej. Wróciła mi dawna
pewność siebie, której już nikt nie będzie mógł stłamsić, bo
zawsze w siebie wierzyłam, a ludzie na studiach moją wiarę w
siebie podcięli i nie mogłam do niej powrócić.
Czy warto było wyjechać i czy decyzja
o wyprowadzce do Warszawy na stałe była słuszna?
Zdecydowania tak.
Była to najlepsza decyzja w moim życiu
od czasów liceum, która przyniosła i przywróciła mi dawną
radość życia i uświadomiła mi, że gdyby nie te wszystkie trudne
sytuacje, nie znalazłabym się w Warszawie, nie wyjechałabym, bo
zawsze coś by mnie w tym rodzinnym mieście trzymało.
Podsumowując w skrócie co się
zmieniło w moim życiu przez ten rok i dlaczego każdy, kto nie
czuje się dobrze w miejscu, w którym jest, powinien przeprowadzić
się do innego miasta, aby wszystko się zmieniło, mogę zasugerować
dlaczego warto to zrobić. Oto kilka efektów takich zmian:
- podniesienie się własnej wartości
- odnalezienie ludzi, którzy akceptują od początku, i nie interesuje ich co się robiło wcześniej, albo jakie błędy popełniało się kiedy chodziło się jeszcze w pieluszce
- oderwanie się od niekorzystnych, toksycznych ludzi i możliwość wybaczenia i zapomnienia o nich, dzięki temu, że nikt i nic nam o nich nie przypomina
- zrozumienie, co się chce w życiu dalej robić i w jakim kierunku podążać
- nabranie energii dzięki zwiedzaniu nowego miejsca
- poznawanie nowych dziedzin życia, korzystania z życia całą parą
- brak przeszkód na drodze do osiągnięcia swoich celów, sukcesu czy marzeń
- zmiana wyglądu
- zmiana figury i poprawienie kondycji
- pokora, która pozwala budować wszystko od początku, tylko mądrzej, lepiej, pewniej
- zrozumienie sensu życia
- poznawanie nowych umiejętności, podejmowanie się nowych prac, które upewniają i dodają bardzo dużo pewności siebie
- chęć do kreatywnego rozwoju
- siła
- niezależność
- samodzielność
- pełna, samodzielna kontrola nad swoim życiem
Mam nadzieję, że tym podsumowaniem
również i Was przekonałam, że wyprowadzka do innego miasta może
przynieść tylko same pozytywne aspekty.
I czy zrezygnuje z Warszawy?
Nie! :) To jest moje miejsce, moje
życie, mój świat. Szukałam go długo.
Komentarze
Prześlij komentarz