statystowanie moimi oczami



Już któryś raz z kolei, w listopadzie tego roku miałam okazję brać udział w statystowaniu. Tym razem był to zupełny przypadek, że udało mi się załapać na statystowanie, a co najciekawsze zostałam w jakiś sposób jeszcze w tym statystowaniu wyróżniona.

Statystowanie to dla jednych bardzo drażliwy temat, a dla innych miłe wspomnienie.
Od razu mogę powiedzieć, że ja należę do tej drugiej grupy osób i zawsze schodzę z planu zdjęciowego z uśmiechem na ustach, bez względu jak różne są warunki.
Statystowanie nie jest ustawowo zapisanym zawodem. Nie jest też sposobem na zarobek, chociaż niektórzy zrobili sobie ze statystowania główne źródło utrzymania i takie zarobki są dla nich wystarczające.
Ja nigdy nie wybieram się na statystowanie ze względu na zarobek, bo nie jest to zarobek z moich marzeń i nie wyobrażam sobie tak ciężkiej pracy z dnia na dzień.

Dlaczego ciężkiej?
Dlatego, że raz odczuwa się jej „ciężar” a raz nie, a uważam, że człowiek jest zmęczony przede wszystkim wtedy kiedy sami ludzie stwarzają nerwową, ciężką atmosferę i nie potrafią czerpać z tego przyjemności, bo nie potrafią cieszyć się z małych rzeczy.

Praca na planie to przede wszystkim wiele godzin pracy. Ekipa filmowa, producenci, reżyserzy, makijażystki, kostiumografowie, scenarzyści, a niekiedy także aktorzy mogą spędzić na planie całe dnie. I nie wiąże się to z tym, że tak lubią, czy dostają większe stawki godzinowe za pracę. Niektórzy statyści bez sensu im je przeliczają z zazdrością - a wystarczyło iść tą drogą co oni i dokształcać się tyle lat co oni, próbować znaleźć pracę w odpowiednich agencjach i te narzekające osoby, zamiast statystować za 100,00zł zarabiałyby ogromne ich zdaniem pieniądze, za czasami dwukrotnie dłuższe stanie na nogach niż robi to statysta. Niestety wyliczać doświadczenie innym jest łatwo, ale przemierzyć taką samą drogę jak Ci ludzie, to już się narzekającym nie chce.


Dzisiaj poruszam temat statystowania, bo moje ostatnie statystowanie będę wspominać przez długie miesiące, jak nie przez lata. Poznałam wspaniałych, zaangażowanych ludzi. Poznałam bardzo pozytywnych ludzi, którzy tak jak i ja mieli kryzysy zmęczenia, ale dzielnie stali na nogach, bo byli ciekawi co dalej, jak wyjdzie, byli zauroczeni tą atmosferą tak jak ja.

Statystowałam dwa dni z rzędu. I jak z ręką na sercu mogę powiedzieć, że pierwszy dzień był wyjątkowy pod każdym względem, każdy siebie wzajemnie szanował, każdy dokładnie słuchał, mieliśmy też czas na poznanie się, pośmianie, a atmosfera była tak jednocząca, że wreszcie czułam, że jestem wśród ciekawych, pozytywnych ludzi, tak drugiego dnia zobaczyłam także, że nie każdy nadaje się na statystę.

Pierwszy dzień był w kameralnym gronie. Ja i 10 innych osób dostaliśmy rolę statystowania na pierwszym planie. Dzięki temu ja mogłam poczuć się jak aktorka, bo został mi zrobiony pełny makijaż i wraz z innymi statystami, tymi wybranymi (o czym dowiedzieliśmy się dopiero kolejnego dnia) mieliśmy okazję być bardzo ciekawie ucharakteryzowanymi. Nie do końca zdradzę Wam w tym wpisie jak, bo czekam na publikacje nagrań, ale mimo, że za wiele w ten dzień się nie nagrałam, a niektóre osoby nawet nie miały okazji wyjść przed kamerę (nad czym mocno ubolewały, bo nie miało ich być już kolejnego dnia), to były cierpliwe i całą noc wytrwały w oczekiwaniu na swoją szansę (nagrania były nocne więc lekko nie było, za to dla mnie wreszcie coś się działo, coś innego niż standard snu każdej jednej nocy :) ).

Drugi dzień natomiast był poniekąd bardziej stresujący. Statystów miała być cała masa, ok.150 osób. Nie łatwo jest okiełznać taką grupę, tym bardziej, że większość z nich ze statystowaniem nie miała nigdy nic wspólnego i oczekiwała, że przyjście na plan jako statysta będzie się wiązać z zostaniem gwiazdą pierwszego planu i sławą za miliony złotych.
Kiedyś usłyszałam, bardzo trafne zdanie, które pozwala do statystowania nie mieć oczekiwań, ale traktować je jako niezapomnianą przygodę. Świetnym określeniem statystowania jest to, że statysta jest jak element w aranżacji sceny, a różnica między elementem będącym przedmiotem, a statystą, jest ruch. Człowiek jest istotą ruchomą, przedmioty nie, ale statyści tworzą tło dla aktorów, a nie odwrotnie. Tak było zawsze i przez lata zapewne jeszcze będzie. Są jak ruchome elementy tła i nie wiem, czy ktoś jako statysta został zauważony w tak znaczący sposób, żeby nagle dostał główną rolę życia w najbardziej popularnym filmie. Aby dojść do tego potrzeba lat pracy, a już na pewno od statystowania warto zacząć, aby zobaczyć, czy ten zawód jest w ogóle dla Nas.
Wiele osób, które statystowała ze mną drugiego dnia, czyli prawie setka osób wprowadziła dużo negatywnej atmosfery. Mieli oczekiwania do zarobku, do wielu godzin pracy, i w formie buntu śmiała się, kpiła, rozmawiała w trakcie nagrań tym samym wydłużając czas wykonania pracy, bo uważała, że nic nie będzie musiała robić, pobędzie na planie godzinę lub dwie i lekką ręką zarobi pieniądze. Część uważała także, że osiągnie spektakularną karierę, i trafi na okładki magazynów, albo będzie miała indywidualną jednoosobową garderobę jak aktorzy i kiedy w kolejce oczekiwania na zmianę kostiumu jako setna osoba po dwóch godzinach czasu zdoła się przebrać i wyjdzie na plan, zdziwi się, że już wszyscy poszli do domu, bo tak długo się przebierała, że jest już 12 w południe. Część osób ma bowiem pretensję do tego, że trzeba było się przebierać wśród innych. My jako statyści pierwszego planu też przebieraliśmy się przy innych i odkąd pamiętam to statyści nie mają nigdy przymierzalni, więc jedynym miejscem jest schowanie się gdzieś w kąt lub przebranie w toalecie. Czy mi się to podoba i czy ja należę do ekshibicjonistów, którym to nie przeszkadza – nie. Jednak wiem jak wygląda nagrywanie – sama nagrywam i nie raz byłam nagrywana. Tu liczy się czas. Nikt nie patrzy czy ktoś ma kompleksy, albo gdzie jest w tym wszystkim wstyd.

Kiedyś oglądałam program o modelkach i wtedy pomyślałam sobie, że nie wiem czy zdołałabym się tak rozbierać przy wszystkich jak one i nie być przy tym czerwona ze wstydu jak burak. Kiedy schodziły one z wybiegu, miały minutę na przebranie się w nowy strój. I czy wtedy szły do przymierzalni, albo miały zasłonięcie? Nie, rozbierały się przy wszystkich, szybko ubierały i ponownie wychodziły na wybieg. Czy miały okazję myśleć o opinii innych na ich temat? Nie sadzę, nie miały nic do gadania, a niejednokrotnie zarabiały lepiej niż statyści, którzy oczekiwania mają znacznie większe.

I osoby, które statystują i są negatywnie nastawione do takowych sytuacji pewnie i mnie by próbowały zgasić jakie to nieludzkie, za taką kwotę, tyle godzin. Ale kiedy ja podpisywałam umowę i kiedy podpisuje każdą umowę, to czytam jej wszystkie zapisy, i już wiedziałam na co się piszę i czego mogą ode mnie oczekiwać na tym nagraniu. Niestety 90% osób, nie przeczytało zapisów umowy, którą podpisali, a w ostateczności zachowali się tak jakby im się na złość robiło.

Mnie w takich sytuacjach nie dziwi sam fakt narzekania – dużo Polaków nie może się tego pozbyć – ale dziwi mnie fakt samego przychodzenia na coś, co z góry uważają, za takie złe i niedobre, a i tak podpisują umowę, która ich zobowiązuje.

Nie powiem, też bym chciała żeby kiedyś przyszedł czas, aby statystowanie stało się zawodem i aby stawki za tą pracę wzrosły, bo sama częściej mogłabym statystować – byłoby to dla mnie po prostu bardziej opłacalne. Ale nie wyobrażam sobie, abym mogła narzekać na to, że chcąc przeżyć coś fajnego, mając zapewniony posiłek, i sam fakt otrzymania szansy statystowania (bo nie zawsze wybierają wszystkich), dostać jeszcze za tą możliwość wynagrodzenie nawet w minimalnej kwocie jako rekompensata poświęconego czasu, mogłabym powiedzieć, że to wszystko to jest nic. Ile osób w życiu będzie miało taką samą okazję jak ja, ile osób przyjmie to jako ciekawą odskocznie od codzienności? Ja widzę to właśnie w taki sposób. Mam wrażenie, że nieznane nikomu osoby mają większe oczekiwania do statystowania niż nie jeden aktor, chociaż nie idą ścieżką kariery aktorskiej. Oczekiwania finansowe, oczekiwania wizerunkowe, oczekiwania nawet w kwestii posiłków. Zdziwiłyby się te osoby, kiedy takiego posiłku by w ogóle nie dostały, albo kiedy 10-12 godzin spędziłyby na zewnątrz i to w zimie (a tak też się zdarza). Tu było wszystko załatwione i zapewnione, wręcz idealne.

I kiedy myślę sobie jak bardzo pieniądz rządzi światem to właśnie widzę taką scenkę jednego ze statystów, który groził ekipie pokazując się z jak najgorszej strony. Zastanawia mnie wtedy jedno, że kiedy ma się pasję czy hobby, np. grę w piłkę albo taniec (wymieniać mogłabym wiele), to nie robi się tego za pieniądze. Nie będzie się odmawiać każdemu znajomemu wyjścia na wspólną imprezę czy zagrania meczu towarzyskiego póki ktoś Nam za to nie zapłaci? Statystowanie jest jak takie hobby i bez bycia aktorem czy bez umiejętności aktorskich ktoś w podziękowaniu płaci – małą sumę bo małą, ale zawsze, to trzeba mu grozić, bo ma się inne oczekiwania niż jest to naprawdę?

Czy zawsze ludzie muszą sobie wydrapywać oczy z powodu pieniędzy, czy nie można inaczej?

I dla wszystkich tych, którzy będą przeciwni mojemu zdaniu i dla tych, którzy będą uważać podobnie – bez względu w której grupie jesteście, jeżeli będziecie mieli kiedykolwiek okazję statystować, po prostu dwa razy się zastanówcie czy jesteście wytrwali i czy potraficie być tłem a nie gwiazdą, a przede wszystkim czy umiecie podejść do tego optymistycznie, bo to jest tylko jeden dzień życia z ogromu innej masy dni.

I na koniec :) - wiem, wiem – wpis długi, ale tego odpuścić nie mogę, chociaż nie wiem czy ktokolwiek z tych osób, go przeczyta, to jest to dla mnie jedyna okazja (poza filmem na youtube), gdzie mogę pozdrowić i podziękować wszystkich, którzy oddali serce, miesiące przygotowań i godzin nagrań, aby to wszystko powstało. Bez nich żaden statysta nie miałby okazji nawet tego zobaczyć :)

Pozdrawiam i życzę sukcesów każdej osobie, którą miałam okazję poznać tego dnia – świetnie zorganizowanej bardzo pozytywnej i otwartej Dari, która przywitała mnie jako pierwsza, wszystko na spokojnie wyjaśniła, a do której mogłam ja i inni uczestnicy udać się w każdej sprawie, a w razie wątpliwości co ze sobą zrobić świetnie dotrzymywała Nam towarzystwa, cudownej Pani Gosi makijażystce, która dała mi świetną radę i dzięki której uwierzyłam, że jeszcze wszystko przede mną – na pewno to zrealizuje i mam nadzieję, że Nasz kontakt się nie urwie po jednym statystowaniu, Pani kostiumograf za zrozumienie, dbanie o każdy szczegół i detal stroju, dopasowanie kostiumów w taki sposób, aby każdy wyglądał świetnie, nawet jeżeli z pozoru nie ma się odpowiedniej sylwetki czy brakuje butów – jak to było w moim przypadku, Panu Motylkowi (tylko ja i on wiemy o co chodzi :), ale zarówno pierwszego, a szczególnie drugiego dnia przynajmniej było pozytywnie w tej niezbyt pozytywnej atmosferze), aktorowi Panu Olkowi, z którym na wstępie złapaliśmy pozytywne wibracje jak siedzieliśmy w jednym pokoju przy charakteryzacji, a który wcielił się w postać tak realnie, że aż ciężko było uwierzyć, że to ta sama osoba, oraz Panu Bogusiowi, który był nie tylko pozytywny i miał ogromną cierpliwość i energię, żeby wszystkim zarządzać, ale miał do tego ogromny dar – uwielbiam pracować z takimi osobami – skupienie, ale dokładność, doskonała pamięć, zwracanie uwagi na detale, pełna pasji osobowość.  I wszystkich, których nie wypisałam, bo nie zapamiętałam imion, bądź nie miałam możliwości porozmawiać dłużej, ale wszystko to nie odbyłoby się bez producentów, reżyserów, kamerzystów, oświetleniowców, a nawet kaskaderów, więc bardzo dziękuję wszystkim za wspaniałą pracę i świetnie spędzony czas.

I na koniec nie mogłabym pominąć towarzyszy tych wielu godzin pracy, więc nie mogę pominąć w pozdrowieniach jeszcze paru istotnych osób, które oba dni będą równie przyjemnie wspominać jak ja – Marty, Oli, Piotrka i jednego Mikołaja ;), a także Pani Joanny i wszystkich tych, których imiona niestety mi z głowy wyleciały, ale gdybym spotkała Was na ulicy, to rozpoznałabym bez problemu – tych wszystkich którzy byli szczególnie pierwszego dnia i z Wami nie było czuć tak ogromnego zmęczenia :) Może jeszcze się spotkamy :)

Komentarze