Jakiś czas temu natknęłam się na komentarz jednego z Panów, który przekonywał jakie to kobiety są okropne, bo poznają mężczyzn tylko ze względu na pieniądze.
Wtedy sobie pomyślałam - tak...hmm... chyba coś ze mną jest nie tak, bo jakoś ani mi się nigdy zamożny mężczyzna nie trafił, ani nie udało mi się nawet w takim zakochać, bo niby skąd miałam przy pierwszym spotkaniu znać status majątkowy danego Pana?
Samochód i ubranie jeszcze o niczym nie świadczą.
No więc pomyślałam sobie - świetnie! Nie mam szczęścia do facetów, bo przyciągam takich, którzy to na mnie chcą się "wzbogacać" :)
I co mam tu dokładnie na myśli? - Kilka moich doświadczeń.
Doświadczeń, które się tak szybko skończyły, że nawet nie zdążyły się rozwinąć, bo już wiedziałam żeby uciekać od danego Pana jak najdalej.
Przerobiłam sytuacje, poczynając od zaproszenia mnie przez danego "Pana" na kawę, a kiedy już skonsumowaliśmy, stawiał mnie przed faktem dokonanym, że nie ma z czego zapłacić i ja muszę to zrobić. Oczywiście miałam wybór, by nie płacić? Niby jaki? Miałam powiedzieć obsługującym - ten Pan zaciągnął mnie do tej kawiarni, nie ma z czego zapłacić, ja też nie zapłacę, to może teraz na zapleczu w ramach rekompensaty postoimy na zmywaku kilka godzin, żeby to odpracować?
On mnie zaprosił, wybierał z karty smakołyki pokazując, że ma gest i co się okazuje? To ja muszę za jego jedzenie zapłacić, bo przecież to zaproszenie to była tylko ściema, żeby sobie za moje pieniądze zjeść darmowe jedzenie i napić się kawy (oczywiście nie zwrócił mi za to "zaproszenie", tak jak kilka razy później, kiedy zrobił tak samo i udawał, że zapomniał portfela, karta mu się zepsuła czy inne podobne bzdury). Kiedy jestem za tym, aby każdy płacił za siebie, albo płacił ten co zaprasza, tak zupełnie nie zgadzam się z "Panami", którzy w taki sposób nie szanują kobiet i nie toleruje tego w żaden sposób.
Przerobiłam także "Panów", którzy moje rzeczy nazywali swoimi i po tygodniu znajomości uznawali, że mają do nich prawo i mogą rozdawać moje rzeczy na prawo i lewo.
Przerobiłam także "Panów", którzy wprost do mnie mówili - "pożyczyłabyś mi trochę pieniędzy?" - jakbym ja była fundacją charytatywną, która wszystkim rozdaje ciężko zarobione pieniądze.
Przerobiłam "Panów" - i to wszystkich jakich znałam - którzy największe kwiaty jakie mi podarowali to była jedna sztuka róży lub całkowity ich brak. Nigdy nie dostałam nawet malutkiego, ale jednak, bukietu od żadnego Pana. Tacy skąpi czy nie kulturalni?
Przerobiłam "Panów", którzy nie pamiętali, aby złożyć mi życzenia urodzinowe czy imieninowe, nie wspominając o prezencie - mimo, że właśnie z tej okazji się ze mną spotkali.
Przerobiłam "Panów", którzy nigdy nie zaprosili mnie na wykwintną kolacje, nie przynieśli jedzenia do domu, wiedząc że pracuje godzinami, nie mówiąc o jakimkolwiek innym wysiłku pokazania się z tej "lepszej strony".
Nigdy od żadnego "Pana" nie dostałam żadnego prezentu - ani z jakiejś okazji, ani bez niej.
Żaden "Pan" nie kupował mi nigdy biżuterii, ubrań, bielizny, żadnych tańszych czy droższych rzeczy, mimo słów jaka to jestem ważna. Patrze czasami na instagramie jak niektóre dziewczyny, kobiety są obdarowywane przez swoich adoratorów, mężczyzn (nie zawsze są z nimi w parach) i myślę sobie, gdzie one takich znalazły? Gdzie mam takich szukać? Nawet jak nie do związku to chociaż jako znajomych - może poprawiliby moje spojrzenie na mężczyzn.
Przerobiłam też "Panów", którzy bez zębów, bez gustu ubraniowego, mówiących slangiem, uważali, że są idealnymi parterami dla mnie. Serio? Aż taka okropna jestem ? :)
Przerobiłam także "Panów", którzy ledwo mnie poznali, do niczego nigdy nie doszło (jak w przypadku wszystkich, których wyżej opisuje, bo nie mogłam się przemóc patrząc po tych pierwszych gestach), a już mnie zmieniali, mówili żebym rzuciła pracę, zmieniła zawód, wygląd - schudła, przytyła, zmieniła kolor włosów, inaczej jadła (nie ważne czy lepiej czy gorzej), inaczej mówiła, zamknęła firmę, poszła do "zwykłej" pracy, i przy tym wszystkim - została ich żoną!!!. Zabawne, prawda :)
Przerobiłam również "Panów", którzy aż przesadnie dbali o wygląd mówiąc mi - "Do końca życia chce wyglądać młodo, zdrowo i być wysportowany. Na starość wyglądać młodo, a nie być pomarszczonym staruszkiem".
Moja pierwsza myśl jak to usłyszałam od jednego z nich - "A skąd wiesz ile będziesz żył? Planujesz młodą starość. A jak nie dożyjesz i umrzesz mając 30 lat? Przecież nie wiesz co się wydarzy."
Rozumiem, że warto dbać o wygląd. Sama jak zaczęłam, to się zdecydowanie lepiej poczułam, przede wszystkim poprawiła mi się wydolność organizmu, a wygląd zmienia się wraz z regularnością ćwiczeń. Ale jeżeli ktoś dba o siebie zbyt mocno to zawsze mam wrażenie, że ta osoba (będąc z nią), rzuci mnie kiedy będę miała gorszy dzień, zmieni mi się sylwetka kiedy pojawiłyby się dzieci, czy w trakcie kobiecych dni, albo po wielu godzinach na nogach organizm wygląda na wykończony, cera jest szara, a człowiek ma sińce pod oczami od braku snu, spojrzy na mnie z obrzydzeniem, bo przecież nie wyglądam jak lalka Barbie każdego dnia, a on tego się spodziewał. Co wtedy taki "Pan" powie? Zrób coś ze sobą! Wyglądasz fatalnie! Jak dalej będziesz miała gorsze dni to Cię rzucę! Schudnij! Już Cię nie kocham! Nie jesteś ideałem!
No cóż, właśnie takie odpowiedzi nasuwają mi się na myśl. I kiedy usłyszałam takie słowa o byciu młodym na starość widziałam w swojej głowie obraz takiego życia, patrząc na przyszłość z tym człowiekiem (bo oczywiście od niego też usłyszałam, że będę jego żoną i to na pierwszym spotkaniu :) ).
I kiedy czytałam rozżalenie Pana, który uznawał, że majętny mężczyzna musi ukrywać majętność, bo "lecą" na niego kobiety na kasę, to pomyślałam sobie, że skoro wybiera kobiety, które mają tylko wyglądać, leżeć, pachnieć, nie pracować, nosić świetne ubrania, wręcz błyszczeć i być pożądaniem innych mężczyzn, to czemu się dziwi, że musi taką kobietę opłacać.
Kiedy ktoś by mi zaproponował, żebym tylko "wyglądała" to oczekiwałabym, aby mnie finansował, bo skoro miałabym przy tym nie pracować, to wypadałoby, aby mnie ktoś utrzymywał.
Chętnie też pochodziłabym codziennie na spa, dostawała ekstra prezenty, a pracę traktowała tylko jako hobby od czasu do czasu. Wtedy na pewno wyglądałabym genialnie i stał by za mną wianuszek zainteresowanych Panów. I czy bym udawała, że ich pieniądze nie są mi do życia potrzebne? Nie, bo ktoś by musiał opłacać dbanie o mój ekstra wygląd, skoro ja miałabym nie pracować i po prostu "być".
Dlatego kiedy czytam wypowiedzi Panów rozżalonych takim stanem rzeczy to chciałabym zadać pytanie - Najpierw zastanówcie się do czego Wam jest potrzebna kobieta? Do chwalenia się, do patrzenia jak w obraz, do partnerstwa, do życia, do przygód, do przyjaźni czy do miłości?
W zależności od wyboru jak chcecie postrzegać kobietę, tak wypadałoby wybierać kobietę względem swoich oczekiwań, a nie tylko ładnej buzi do oglądania, a później oczerniania wszystkich kobiet, bo Wasz własny wybór był nie udany, a raczej nie spełnił Waszych oczekiwań o kobiecie, która sama się będzie utrzymywać i gadżety nie będą robić na niej wrażenia. Skoro Wasz wybór jest oczywisty to pracujcie Panowie za Was dwoje i nie buntujcie się, że kobieta potrzebuje pieniędzy na siedzenie w domu i wyglądanie. To przecież był Wasz wybór, aby być właśnie z taką partnerką.
Ja po swoich doświadczeniach również odbiegam od Panów bluszczy (wręcz uciekam gdzie pieprz rośnie), którzy chcą mnie poznać tylko, aby coś zyskać (niestety najczęściej utrzymanie, zamieszkanie w mieszkaniu, które ja opłacam, wożenie samochodem, bo on nie chce zrobić prawa jazdy itp.- chociaż bogaczką nie jestem i dopiero nad tym pracuje :) ).
Rozumiem Panów, którzy w podobny sposób postrzegają takie kobiety.
Taka jest jednak różnica między Nami, że ja nie popełniam tych samych błędów, a Panowie mam wrażenie, że robią to stale. Stale wchodzą w podobne relacje uważając, że będą inne, chociaż kierują się tymi samymi oczekiwaniami, zamiast po prostu zmienić spojrzenie i otworzyć oczy na inne kobiety, które mogą okazać się 1000 razy bardziej wartościowe. Dobrym przykładem jest też to jak Panowie wracają do starych relacji poznając nową, fajną dziewczynę/kobietę, bo nagle "była" zaczęła się z zazdrości o niego interesować. Skoro jest była, to znaczy, że jest przeszłością, a skoro odzywa się wtedy kiedy on poznaje nową przyszłą miłość, to chyba jawnie widać, że wcale jej na nim nie zależy tylko chce rozwalić jego przyszłe szczęście. To jest jednak temat na odrębny wpis, ale temat, który pokazuje jak Panowie są niezdecydowani i jak łatwo dają sobą manipulować nie dostrzegając, że w relacji z "byłą" miłości wcale nie ma, bo gdyby była, to by nie była byłą :)
Jestem ciekawa Waszego spojrzenia na temat pieniędzy w relacjach? Poznaliście w swoim życiu kogoś kto budował relacje tylko patrząc na pieniądze? A może Wy się takim życiem kierujecie i dlaczego uznajcie, że to dobry wybór?
Wydaje mi się, że zarówno Panie jak i Panowie chcieliby poznać swoje spojrzenia na ten temat
Komentarze
Prześlij komentarz