zbliża się See Bloggers - moja relacja z ubiegłego roku


Od 7 do 9 czerwca odbywa się w tym roku kolejna edycja eventu i spotkania dla twórców internetowych, czyli blogerów, influancerów i youtuberów w Polsce - See Bloggers.

W związku z tym, że w ubiegłym roku napisałam swoją relacje z wydarzenia, ale jej nie opublikowałam (przez potężną chorobę, która mnie wtedy dopadła i wycięła całkowicie na dwa tygodnie z życia), postanowiłam, że ta gotowa, przygotowana na świeżo relacja, przeczeka do obecnego roku. 
Początkowo chciałam zmienić całą treść na formę przeszłą, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że forma z ubiegłego roku odda Wam całe spojrzenie moich tamtejszych emocji i odbioru całego wydarzenia, więc całą swoją relację wstawiam dokładnie w takiej wersji, jak ją napisałam kilka dni po wydarzeniu.


Zapraszam do mojej ubiegłorocznej relacji :)

"23 i 24 czerwca spędziłam weekend na See Bloggers w Łodzi.


Krótką relacje pokazałam już na swoim kanale youtube, a tym razem przyszła pora na relacje blogową. 
Kiedy czytam wypowiedzi i spostrzeżenia innych uczestników wydarzenia, to z jednej strony myślę sobie - chyba nie pasuje do tego środowiska - a z drugiej zadaje sobie pytanie - po co niektórzy przyjeżdżają na tą imprezę? 
Dla mnie See Bloggers to wydarzenie pełne atrakcji, wiedzy i nowych doświadczeń.

Ze względu na swoją drugą wizytę, jadąc na tegoroczne wydarzenie w głównej mierze nastawiłam się na nawiązanie współpracy z markami. Nie wszystkie marki mnie interesowały, bo nie wszystkie były ujawnione od początku na stronie wydarzenia, więc nie na wszystkie spotkania mogłam się przygotować. Jednak te stoiska, które były dla mnie ważne odwiedziłam, porozmawiałam i wymieniłam się wizytówką, aby kontakt nie zginął wśród ogromu innych blogerów i influancerów.



Na spotkania z markami miałam niewiele czasu, bo zaledwie 3 godziny w sobotni poranek. Później jedynie pozostały mi na stoiska 15 minutowe przerwy pomiędzy innymi wydarzeniami, więc za wiele rozmów nie zdołałam już przeprowadzić z partnerami wydarzenia.
Gdzie zatem minął mi późniejszy czas? Na prelekcjach i warsztatach, w których czynnie uczestniczyłam.
Wzięłam udział we wszystkich warsztatach, na które udało mi się zapisać oraz na dodatkowych warsztatach, z których inni zrezygnowali - dzięki czemu mogłam skorzystać z wolnych miejsc.

Uczestniczyłam także w kilku prelekcjach, ale ze względu na to, że część tematów prelekcji pokrywała się z tymi w ubiegłym roku, nie chciałam jedynie spędzać czasu przy scenie głównej. Nie ominęła mnie jednak prelekcja Kasi Nosowskiej, Jurka Owsiaka, youtuberki i prowadzącej program telewizyjnego Uli Penduli czy panel dyskusyjny kobiet youtuberek i część prelekcji znanych youtuberów. 


W niedzielę załapałam się na śniadanie - i cale szczęście, bo aż do późnego popołudnia nie miałam nawet kiedy czegoś zjeść i zajadałam się pod koniec imprezy sucharami i czipsami popijanymi mlekiem, bo po tak intensywnych prelekcjach i warsztatach, z których biegałam z jednych na drugie, aby na wszystkie zdążyć, głodna byłam niesamowicie, a już praktycznie nie było czego posmakować. 


Kiedy jednak czytam relacje innych blogerów czy youtuberów, którzy byli na imprezie pierwszy raz, to mam wrażenie, że jesteśmy z dwóch innych światów. Oni nastawieni na zdobywanie relacji z innymi uczestnikami, poświęcali całe dwa dni na integracje ze sobą z niczego nie korzystając - jakby nie można było tego zrobić po wydarzeniu i nie zajmować miejsca tym osobom, które się na tegoroczną imprezę nie załapały i nie mogły skorzystać z wysłuchania prelekcji, świetnej zabawy na stoiskach czy warsztatów, które zainspirują nowymi pomysłami. A później czytam jak te same osoby kpią i oceniają tych, którzy biorąc udział w konkursach organizowanych przez marki, dostawali podarunki od marek bądź wygrywali całkiem niezłe nagrody - tak jak np. ja - powerbank firmy Adata, czy kryształ Swarovskiego w formie zawieszki na telefon od marki Bonprix albo zestaw kosmetyków marki sklepów kosmetycznych Kontigo, którą to informację o wygranej  otrzymałam w wiadomości na instagramie. Czas do integracji celowo jest na gali i po niej, więc jak czytam późniejsze kpiny, że ktoś korzystał z ciężkiej pracy firm, które się na wydarzenie świetnie przygotowywały i poświęciły na jej organizacje mnóstwo czasu (ale to chyba trzeba wiedzieć czym jest prowadzenie firmy żeby to rozumieć od podszewki), tak mi się chce zakpić z tych osób, że nie potrafiły skorzystać z niczego co zostało przez organizatorów przygotowane. Czyżby zatem te osoby miały tyle milionów i współprac, że nie chcą próbować nowych rzeczy, poznawać nowych marek i produktów (ja kilka poznała nowych, o których istnieniu nie wiedziałam :) ), mimo, że mają ku temu okazję? Nie chcą nawiązać współpracy, bo tak są rozchwytywani przez marki i tak dużo pieniędzy zarabiają, że tego nie potrzebują? No tylko pozazdrościć, że tyle milionerów koło mnie chodziło. :)  

 

Tylko po co zatem przyjechali na tą imprezę skoro im tak świetnie idzie w branży blogowej i youtubowej? Przecież wszystko wiedzą, więc z prelekcji i warsztatów nie korzystają i ze współpracy z markami nie korzystają, a z innymi twórcami z sieci mogą się spotkać w każdy dzień w roku. To po co przyjechali? 
Tego chyba nigdy nie zrozumiem. I kiedy mnie zapewne połowa z tych osób oceniała po zapełnionej torbie, to tym bardziej pokazywało mi to obraz ludzi, którzy oceniają po pozorach i tym samym fakt, że nie chciałabym z nimi nawiązywać większych i długotrwałych znajomości, bo akurat moja torba w ponad połowie zapełniona była (uwaga, uwaga...) - moją własną kurtką, butami na zmianę, które miałam ze sobą i sprzętami które wiozłam. :) I czy w takiej sytuacji to mi nie powinno chcieć się z nich śmiać, że w głowie kłębił im się obraz torby naładowanej ogromem rzeczy od marek, chociaż te rzeczy sponsorowałam sobie sama, po prostu kupując je w sklepach i przewidując niesprzyjającą pogodę i obolałe nogi, które będą potrzebować ulgi w drodze do domu? :)  
Takie zachowania pokazywały mi także obraz ludzi, którzy nie potrafią słuchać, bo gdyby wsłuchali się w słowa prelegentów - o hejcie, o czerpaniu radości i bawienia się tym z czego możemy korzystać w ciągu tego weekendu, to sami nie musieliby teraz kpić z osób, które coś z imprezy przywiozły - a nie uwierzę że one same z niczego nie skorzystały - bo przecież są takie anty produktowe - niczego nie wypiły, nie zjadły, żadnej ulotki nie wzięły, żadnego zdjęcia nie zrobiły, żadnego filmu nie nagrały, no bo przecież one niczego pokazywać nie będą, niczego z tej imprezy nie wyniosły - poza wiedzą oczywiście, wiedzą jak oceniać innych by czuć się lepszym od nich :)

Nie chcą być hejtowani, a sami hejtuja - siebie wzajemnie, sponsorów, dzięki którym byli tam za darmo, organizatorów i pomocników, którzy poświęcili mnóstwo miesięcy by impreza powstała. 
Czy to normalka w tej branży? Jak tak, to z roku na rok coraz bardziej mnie to przeraża. Smutny się ten świat robi. 
Nie wiem jak inni, ale ja patrzę na wszystko nie tylko od strony blogerki czy youtuberki, ale przede wszystkim osoby, która w biznesie jest od lat i stale się w biznesie obraca. I doskonale wiem ile przygotowań miały zarówno marki jak i organizatorzy, żeby sprawić, aby te dwa dni były w pełni atrakcyjne, i aby po jednej prelekcji większość osób nie poszła do domu. Nie raz byłam na takich całodziennych eventach, które poza przekazywaniem wiedzy, nie miały nic w zanadrzu. Ludzie wychodzili głodni,  wykończeni i z obolałym kręgosłupem od wielogodzinnego siedzenia. Na See Bloggers tego nie ma. 
Ja bawiłam się świetnie, zarówno z markami, jak i osobiście na salach wykładowych - szczególnie na warsztatach Grupy Darwin, gdzie uśmiałam się do łez, na warsztatach z Radzką, która jest tak samo konkretną babką jak ja, czy Borsukiem, który uświadomił mi, że pokora i przygotowanie to najlepsze cechy do odniesienia sukcesu.

I mimo tego, że osobiście dla mnie ubiegła edycja była bardziej udana pod względem merytorycznym - w tym roku czuje ogromny niedosyt co do wiedzy warsztatowej i praktycznie na większości spotkań nie uzyskałam odpowiedzi na temat warsztatów czy nurtujących mnie pytań - to kwestia ciekawych zabaw na stoiskach partnerów i sponsorów była na tyle rozbudowana, że każdy znalazłby cos dla siebie i mam nadzieję, że tak też było. 
Samo miejsce również nie do końca przypadło mi do gustu i nie chodzi tu absolutnie o lokalizacje, genialną architekturę - co jest pokrewne z moją zawodową pasją - ani świetnym skomunikowaniem z dworcem, ale o niefunkcjonalny układ pomieszczeń tego budynku pod samą imprezę See Bloggers. W Gdyni było jednak pod tym względem wygodniej, przejrzyściej, łatwiej do znalezienia i funkcjonowania - po prostu zdecydowanie lepiej (patrząc od strony uczestników). 
Kiedy w niedziele czekałam na dworcu na pociąg doszłam do wniosku, że jak na taką imprezę, lepiej sprawdziłyby się przestrzenie na miarę dworca Łódź Fabryczna, z ogromnymi przestrzeniami, dobrze ze sobą skomunikowanymi, niż plątanina pięter, schodów i odległości pomiędzy nimi.

Budynek świetny wizualnie, ale niewygodny - to tak z mojego projektowego punktu widzenia. 
W gali nie uczestniczyłam, więc na integracje nie starczyło mi czasu, mimo że planowałam się spotkać z jedną znaną mi blogerką, i niestety mi się to nie udało. W niedzielę od samego rana już mnie rozkładała choroba i okropnie chora zakończyłam See-blogerską imprezę. Do tego mecz oglądany w pociągu i okrutne zmęczenie nie zachęcało mnie już do dalszych aktywności w social mediach, a tym bardziej w planowanych wcześniej spotkaniach czy nawet najzwyklejszej rozmowie. Po prostu po 17.00 czułam się okropnie i tylko marzyłam o cieplutkim domku, zmęczona, głodna i z lekkim niedosytem wiedzy. 
A na koniec, żeby nie było wszystko takie trącające moim lekkim zbulwersowaniem po opublikowanych już wcześniej przez innych relacjach, to chciałam podziękować tym markom, z którymi mieliśmy okazję dłużej porozmawiać, wymienić się doświadczeniami, markom dzięki którym poznałam nowe produkty, które przeniosły mnie w dziecięcy i bajkowy świat chociaż na chwilę :), a także i innym blogerom, którzy tak jak ja, w pełni korzystali z życia i przekazywanej wiedzy. Mam nadzieje, że też się świetnie bawiliście, macie fajne fotograficzne pamiątki i wygrane prezenty, które będą Wam o imprezie przypominać przez kolejne miesiące czy lata.:)"

W tym roku nie będę niestety na See Bloggers, chociaż chciałam zobaczyć, czy coś się w wiedzy teoretycznej poprawi od ubiegłego roku, ale tegoroczny termin związany z początkiem czerwca kompletnie mi nie pasował od początku, więc nawet nie zajmowałam miejsca - dla mnie bliżej wakacji byłoby zdecydowanie lepiej. No nic, w ty roku termin koliduje mi z innymi ważnymi tematami. 

Mogę powiedzieć jednak jedno tym, którzy wybierają się pierwszy lub kolejny raz na imprezę - więcej dystansu i pokory! :).

Bawcie się, doceńcie pracę marek, które się wystawiają, korzystajcie z atrakcji, które dla Was przygotowali (a na pewno nie trwało to jeden dzień, tylko zapewne nawet kilka miesięcy), posłuchajcie co mówią prelegenci i słyszcie co mówią (bo jak zauważyłam w ubiegłym roku słuchać i słyszeć to dwie inne kwestie i nie każdy kto słuchał to usłyszał :) ), a wtedy te dwa dni będziecie mieć wypełnione po brzegi, jak ja w ubiegłym roku, czyli w 2018 kiedy byłam po raz drugi i w 2017 w Gdyni, kiedy byłam pierwszy raz :)

Jestem myślami ze wszystkimi markami, żebyście mieli siłę (wystawienie się a takich eventach czy targach jest bardzo wyczerpujące - wiem, bo sama się wielokrotnie wystawiałam ze swoją firmą) i abyście nie przejmowali się tymi, którzy nie doceniają Waszej pracy. Ja doceniam i pracuje nad tym, aby móc popracować z Wami poważniej i wspólnie zrealizować pomysły, które kłębią mi się w głowie od lat :)
Jestem także myślami z blogerami, youtuberami i influancerami, którzy potrafią się bawić, i po których relacjach z tego roku będę mogła powiedzieć - "świetnie się bawiliście! żałuje, że mnie tam nie było" :) niż "no nie znowu kpią z innych, a sami nie mają co pokazać".

Mam nadzieję, że mnie zaskoczycie - tylko pozytywnie :) Czekam na Wasze relacje.

Komentarze