Ostatnio bywam tu mniej. Dlaczego?
A dlatego, że spadło na mnie, naraz, mnóstwo tematów, przez które nie zdążyłam ze wszystkim.
Najbardziej ucierpiały na tym moje blogi, ale rzeczy których się podjęłam, pokazały mi jak inaczej te swoje blogi prowadzić, by treść była dla Was wartościowsza i przydatna. Wykonując jedno, uczę się drugiego.
Nie chciałabym jednak robić ze swojego bloga typowego poradnika i czekam na moment kiedy będzie się pojawiać na nim dużo stylizacji modowych naprzemiennie z treścią poradnikowo-życiową, ale przez ostatni rok życia nie mam do tego warunków. Kumulują mi się tematy, ale nie mam jeszcze w tej chwili warunków by je zrealizować.
Niebawem (mam nadzieję) ponownie będę zmieniać mieszkanie i jeżeli wreszcie znajdę takie jakiego oczekuje, wszystko ruszy do przodu, bo będę miała miejsce, gdzie to wszystko przygotować. W tej chwili nie mam takiej możliwości i mam nadzieję, że to ostatni tak kiepski rok w moim życiu.
Ale znowu się rozpisałam - jak to ja ;)
Nie na temat, chociaż do tematu ten wstęp jest niezbędny.
Ilość pracy, która niestety nie przekłada się na dobre wynagrodzenie, jest w moim życiu tak zatrważająca, że czasami kiedy te kiepskie zlecenia wpadają w jednym czasie to nie wiem w co ręce włożyć. Ostatni weekend, dwie noce z rzędu siedziałam przy komputerze pracując i rozpoczęłam poniedziałek wykończona. Kiedy jestem zmęczona i niewyspana, jestem bardzo nerwowa i lepiej do mnie wtedy nie podchodzić, a nerwy biorą się stąd, że ktoś lub coś zachwiało moje inne sprawy do ogarnięcia i burzy mi się wszystko co mam rozpisane na przynajmniej miesiąc na przód. Tak było i tym razem.
Kiedy ktoś mnie z Was obserwuje na bieżąco, to wie, że zawsze niedziela jest dniem, kiedy mogę poświęcić czas na podróżowanie, siebie i przygotowanie treści na blogi i filmy na kanał yt. Jeżeli ktoś lub coś mi to zakłóca mija tydzień bez postów, a kiedy kolejny weekend znowu jest taki sam, wtedy ta przerwa jeszcze bardziej się wydłuża.
Mogłabym powiedzieć - no tak, biznes - nieprzewidywalny.
Tyle tylko, że mi bardzo zależy na blogach i kanale, bo to właśnie one dają mi najwięcej radości.
Bez względu na to czy ktoś mnie czyta czy nie, czy ktoś ogląda czy nie, to wiem, że forma do jakiej chce dojść jeszcze się zmieni i dlatego z blogów i kanału nie zrezygnuje. Wiele moich życiowych spraw ogranicza moje obecne możliwości. Jestem jednak taka, że wolę robić i ulepszać to co robię z biegiem czasu, niż nie robić wcale, a po pierwszym wpisie, czy filmie oczekiwać gigantycznych efektów. Wszystko będzie w swoim czasie. Widocznie tak ma być. Po coś to wszystko się dzieje.
Teraz jestem jednak tak zmęczona, że czuję się jakbym przez ostatni rok codziennie fizycznie pracowała i jeszcze nie ma z tego żadnych efektów, a przynajmniej nie takich jakich ja oczekuje od swojego własnego życia.
Zmęczenie jest kolosalne. Czuję zmęczenie związane z przepracowaniem, z sytuacją w jakiej jestem od roku, z krążeniem pomiędzy miastami, z brakiem wypoczynku, codziennej radości i spontaniczności, brakiem podróży (przez cały rok poza dwoma miejscami nigdzie nie byłam) i to mnie po prostu wykańcza. Coś a'la bycia w toksycznych relacjach (a takich wokół mnie przez ten rok jest pełno).
Kiedyś jednak przerabiałam podobne zmęczenie. Było bardzo ciężko, aż uciekłam do innego miasta na 6 dni, bez poinformowania kogokolwiek. To była świadoma ucieczka. Bez odbierania telefonu, daleko od ludzi. Wsiadłam w samochód i pojechałam przed siebie. Nie wiedząc, gdzie zamieszkam, gdzie się zatrzymam ani co będę robić.
Walizkę zapakowałam w pół godziny.
To jest najlepsze lekarstwo na zmęczenie - ucieczka przed siebie.
Tylko co zrobić kiedy tak nie można? (a mam tak obecnie)
Ani kawa, ani energetyki, ani inne podtrzymywacze przy ogromnym zmęczeniu nic nie są warte. Nawet sen nie daje ukojenia.
Jednak ja znalazłam jeden sposób. Bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia przestać robić cokolwiek na jeden dzień. Nic się nie zawali - wszyscy poczekają, ale zdrowie psychiczne jest zdecydowanie ważniejsze.
Kiedy w tym tygodniu, weekend miałam taki jak wyglądało moje życie jeszcze kilka lat temu, w poniedziałek postanowiłam jawnie napisać dni i godziny pracy moich firm. Skoro wielkie firmy i korporacje pracują 5 dni w tygodniu i się rozwijają, tak i ja postanowiłam pracować dla innych tylko 5 dni w tygodniu, a nie 6 jak do tej pory. Skoro duże firmy mają określone godziny pracy i jakoś zarabiają, to dlaczego od moich marek wymusza się pracę w weekendy? Tego pojąć nie mogę, bo wszędzie klienci są poinformowani, że w niedziele jest zamknięte.
Tym sposobem znalazłam dwa rozwiązania - firma od poniedziałku do piątku, weekend dla mnie i na ulepszanie blogów oraz kanału youtube. Psychika będzie w dobrym stanie i wszystko będzie zrobione na czas.
Jeżeli pracujecie także w weekendy, jesteście nerwowi od nadmiaru pracy i spraw do załatwienia zastanówcie się, czy nie warto zmienić trybu pracy na 5 dniowy. Bo czy naprawdę w weekend się zarabia? Na sprzedaży, która gdzieś jest w życiu w tle zapewne tak, ale na usługach?
Na ta chwilę ciągle pracuje w usługach, ale robię wszystko by podstawowym moim źródłem utrzymania były produkty. Nie chce bowiem za każdym razem słyszeć czego oczekuje ode mnie klient do poprawki. Chce móc sprzedać i cieszyć się ze sprzedaży, a nie stale poprawiać rzeczy już zrobione, przez które nie można iść naprzód, bo każdy ma inną wizję usługi.
I kiedy wreszcie przyjdzie czas by wszystko zlecać innym - będę mogła odsapnąć.
Ale czy wytrwam i się doczekam?
Dajcie znać w komentarzu jakie Wy macie sposoby na zmęczenie i czy też jesteście zmęczeni, bo musicie pracować 6 lub 7 dni w tygodniu. Macie wtedy dobry humor przy takiej pracy?
Komentarze
Prześlij komentarz