Kiedy zmienić kierunek życia?


Ile razy w życiu chcieliście się poddać?

U mnie jest to kilkadziesiąt razy w każdym miesiącu.

Kiedyś tak nie było. 
Dawniej czego się nie dotknęłam zamieniała, w przysłowiowe złoto. Objawiało to się w różny sposób. Czasami kupiłam zdrapkę za 2,00zł a wygrywałam 200,00zł. Czasami zrobiłam krzyżówkę, wysłałam hasło i wygrywałam zestaw plażowy. A czasami siedziałam kilka godzin nad konkursem projektowym, który kosztował mnie jedynie poświęcenie czasu, mały wydruk i koszty wysyłki pocztex'em, czyli ok 100,00zł, a wygrywałam 7000,00zł.

Zawsze życie mnie zaskikowało, ale do momentu kiedy w swoim życiu nie poznałam strasznie złych, okropnych osób, które na każdym kroku życzyły mi co najgorsze. 
Teraz umiem się przed złymi działaniami w moim kierunku bronić, ale dawniej tak nie było. Doprowadzali mnie do myśli samobójczych, przewlekłych depresji, gdzie sama nawet nie wiedziałam, że to depresja. 
Teraz jak widzę, że ktoś źle mi życzy czy o mnie mówi - urywam kontakt lub go całkowicie ograniczam, a jak czuje, że stosuje wobec mnie i otoczenia inne, okropne techniki manipulacyjne - mówię o tym wprost i działam prawnie. Już się nie patyczkuje dając ogromną ilość szans na poprawę.

Takie życiowe sytuacje, bardzo trudne i wyjaławiające z chęci życia, było w moim życiu kilka i to dosyć decydujących.  One nauczyły mnie natomiast, że kiedy jest źle trzeba zmieniać kierunek życia i zmieniać dotychczasowe swoje postępowanie.

Ten rok kolejny raz w życiu udowodnił mi, że jeżeli nie jest się zgodnym ze sobą i swoimi poglądami i przyzwyczajeniami, to chociaż nie wiadomo jak bardzo by się chciało - życie będzie cierpieniem, a nie radością.

Teraz też szykuje się na kolejne zmiany. Potajemnie, po cichu, tak, żeby nikt nic nie wiedział, bo kiedy bym cokolwiek powiedziała - wszystko się odwróci i nic, ale to zupełnie nic nie pójdzie na przód. Mam za dużo źle życzących, zazdrosnych i zawistnych ludzi w moim otoczeniu i życiu, abym mogła czymkolwiek się pochwalić czy pocieszyć z nimi swoim szczęściem.

Kiedy jest najlepszy moment na zmianę kierunku życia?

1. kiedy pojawia się stagnacja. Jedni cieszą się kiedy ją mają, ale stagnacja to sygnał, że się nie żyje, tylko egzystuje, jedzie się na autopilocie i nie doświadcza się życia, a jedynie przeżywa - aż do śmierci.
2.  kiedy nasze życie to ruina. Wtedy kiedy nic się nie udaje, człowiek nie ma siły o siebie walczyć, ani poprawiać jakości swojego życia, okazuje się, że jest to spowodowane nie naszym zachowaniem czy brakiem kompetencji i wiedzy "jak żyć". Najczęściej jest to powód zniewolenia naszej duszy przez innych ludzi. Kiedy człowiek zaczyna się orientować dlaczego ta ruina powstała, to przeważnie, tak na 95% przypadków jest to wynik działań innych w kontekście naszego życia. Oczywiście większość osób powie - nie zwalaj winy na innych, bo to Twoja wina. Ja uważam, że nie do końca. Kiedy moje życie popadło w ruinę, było to spowodowane pomawianiem mnie na rynku przez nieuczciwą konkurencje, o czym nie wiedziałam przez kilka miesięcy. Każdy się powoli ode mnie odwracał, a ja nie wiedziałam jaki jest tego powód, bo przecież ciągle byłam taka jak wcześniej, byłam szczera, byłam sobą, działałam w tej samej branży od lat i jeszcze sukcesy odnosiłam. Wszystko wydało się, kiedy już było za późno. Kiedy zostałam bez mieszkania, czy to był powód, że nie mogłam go wynająć? Nie! To był powód, że nikt nie chciał mi wynająć mieszkania, bo każdy "bał się" małego psa, który jest pod stałą kontrolą mnie, kiedy ja pracuje w domu. Miałam pieniądze, miałam możliwości, a mimo to, czy brak dachu nad głową okazał się moim błędem? Nie, ludzi, których próbowałam przekonać, że piec nie wyrządza żadnych szkód, a zawsze przed wyprowadzką sprzątam dokładnie mieszkanie, aby nigdzie nie została sierść po psie. Ich brak zaufania, mnie zostawił na lodzie. Albo kiedy wpada się w długi. Czy to na pewno wina danej osoby? Też uważam, że nie do końca. Jeżeli ktoś popada w długi z powodu zakupoholizmu i każde pieniądze wydaje na zakupy, a opłaty i inne najważniejsze kwestie są zadłużane i wpada w błędny kołowrotek, to w tym przypadku jest to wina tej osoby, ale w przypadku kiedy ktoś wpadł w długi, bo klient nie zapłacił mu za wykonaną pracę? Albo wtedy kiedy zatrudnił się u kogoś, pracował cały miesiąc lub kilka, a dana osoba nie wykonała wynagrodzenia na rzecz tej osoby. Przez to ten pracownik nie miał na rachunki, na bieżące opłaty, musiał sięgać po kredyt, żeby nie stracić mieszkania, kredyt naliczył spore odsetki, nie mógł znaleźć drugiej pracy i popadł w totalną ruinę - z własnej woli? Nie, bo pracodawca okazał się skur....em.
Takich przykładów mogłabym mnożyć, bo uważam, że jak ktoś jest sam odpowiedzialny za swoje długi, to niech bierze za nie odpowiedzialność i niech nie zwala na innych, ale jak ktoś popadł w długi przez osoby trzecie i nie może się z nich podnieść, to absolutnie nie jest wina tej osoby, tylko paskudnych osób, z którymi ta osoba - ufająca i szczera, miała do czynienia. Dlaczego piszę, że ufająca i szczera? Bo trzeba komuś zaufać wykonując dla niego pracę i mając nadzieję, że zarobek będzie adekwatny do jej wykonania i trzeba być szczerym, aby dać się nabrać na oszustwo, ale szczerze w to wierzyć, że to nie może być prawda.
3. kiedy się nie uśmiechamy. Czasami środowisko i ludzie, którzy nas otaczają odbierają uśmiech. Jeżeli widzimy, że uśmiechu na naszej twarzy brak, to czy to na pewno jest życie? Zycie nie powinno być tylko falą cierpienia. Za piękny jest ten świat, aby życie miałoby być szare, ponure, brzydkie i smutne. Ja uwielbiam się uśmiechać, ale po obecnym roku wiem, że uśmiech mam z dala od ludzi, którzy próbują wtrącać się w moje życie. Tego uśmiechu po prostu przy nim nie ma, więc jak jestem poważna to wiadomo jedno - nie jestem szczęśliwa. Ja na twarzy pokazuje to co czuje. Maski to nie dla mnie.
4. kiedy się nie rozwijamy. Co z tego, że mamy wszystko lub nie mamy nic. Jeżeli się nie rozwijamy, nie mamy pasji ani hobby, to co to jest za życie? Bez czasu na rozwój siebie, pod względem jakiegokolwiek kierunku, niestety za daleko się nie zajdzie, ani wtedy kiedy poświęci się swoje życie partnerowi (czego robić nie wolno, bo stracicie siebie), ani wtedy kiedy poświęci się swoje życie sprawom zawodowym. Równowaga musi być zachowana.

Jeżeli i wy chcecie zmienić kierunek swojego życia to pamiętajcie - nie ważne ile razy go zmienicie, zmieniajcie do momentu kiedy będziecie szczęśliwi. Zawsze możecie zawrócić, ale z doświadczenia wiem, że powrót okazuje się już wcale nie taki piękny jak wtedy kiedy kurczowo się go trzymało przed dokonaniem zmian.
Ja musiałam wielokrotnie w tym roku wracać do rodzinnego miasta i mam go po dziurki w nosie :) Wszystkie sprawy uregulowane, pozakańczane, więc od nowego roku moja noga w rodzinnym mieście będzie stawać coraz rzadziej, aż w końcu nie stanie wcale.
Powroty okazują się jednak spojrzeniem na to co nie działało i nie funkcjonowało, tylko już zupełnie z innej perspektywy.

Dlatego zmieniajcie kierunek życia póki żyjecie. Te decyzje, które nie wyjdą, przynajmniej będą wartościową lekcją.
Dajcie znać w komentarzu pod wpływem jakich okoliczności Wy zmieniliście kierunki swojego życia?

Komentarze

  1. Bardzo fajny post. Taki prawdziwy. Nie rozumie ludzi, którzy są zawistni i życzą źle innym. Staram się od takich trzymać daleko, ale nie jest to łatwe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz