Ćwiczenia w Nowym Roku - jak zacząć i się nie poddać?


Wiem, wiem. Każdy mówi o ćwiczeniach, każdy do nich namawia, aż można się tylko zniechęcić. 
Ja nie zamierzam mówić zbyt dużo, wolę pokazać własne efekty. To, że w 2019 roku zatraciłam siebie na rzecz innych to jedno, ale mimo przeszkód próbowałam jak tylko się da chociaż od czasu do czasu poćwiczyć, aby łatwiej mi było wrócić do kondycji i dobrego wyglądu, kiedy wytrwam ten najgorszy rok w moim życiu.
Raz mi się już udało i efekty możecie oglądać na moim blogu - a w sumie jest to najwyżej oglądany post ze wszystkich znajdujących się na blogu - moja metamorfoza przed i po.
30 dni ćwiczeń odmieniło mnie ogromnie i co najlepsze - ja tego nie widziałam. Ani nie widziałam efektów w trakcie ćwiczeń, ani nie widziałam, że znacząco poprawiła mi się kondycja.
Postanowiłam po prostu, że cokolwiek nie będzie się działo - ja będę ćwiczyć przez równe 30 dni i te efekty możecie zobaczyć na blogu. To zapoczątkowało moje dalsze ćwiczenia i ćwiczyłam tak jeszcze przez kolejne 60 dni. Wypracowałam piękną sylwetkę, ale życie znowu sprowadziło mnie do parteru i ponownie miejsce, w którym się znalazłam, ludzie, którzy więcej gadają niż robią i propagują siedzący styl życia, a także zła dieta, ponownie przyczyniły się do mojego gorszego wyglądu i samopoczucia.

Jeszcze nie zaczął się nowy rok, a ja znowu powróciłam do regularnych ćwiczeń. Po pierwszym dniu musiałam zrobić dzień pauzy, bo miałam takie zakwasy, że nie mogłam chodzić, ale później ponownie rozpoczęłam dalszy wysiłek nad sobą.
Teraz mamy już 6 stycznia, a ja jestem po 7 dniach regularnych ćwiczeń i w tym przerobiłam także Sylwestra, który z natury jest niekorzystny dla takich prac nad sobą.
Kolejnym niekorzystnym momentem będzie tłusty czwartek, ale zanim do niego dojdzie, będzie już luty.
Tym razem, cokolwiek, ktokolwiek by nie mówił - jestem już odporna. Teraz praca nade mą jest najważniejsza. Figura, zdrowie, dom, poprawa jakości życia - to główne cele, które spełnię w tym roku, nawet jakbym miała stanąć na głowie, bo nie chcę być w takim miejscu i wśród takich ludzi jak w 2019 roku. Po prostu tego psychicznie nie wytrzymam.

Jak zatem zacząć i się nie poddać, kiedy na około wszyscy prezentują jak to nie są wysportowani, jak to idealnie nie wyglądają? Nie rozumieją, że to nie jest żadna motywacja, a anty-motywacja, bo człowiek który zaczyna o siebie dbać, wpada w coraz większe kompleksy.
Dlatego poniżej podam Wam swoje wskazówki:

1. Wybrać jedne przewodnie ćwiczenie, w którym dojdziecie do perfekcji w ciągu jednego miesiąca. Pamiętajcie, to tylko miesiąc - nie znudzą Wam się wcale! Ja wybrałam tylko Skalpel i Killer Ewy Chodakowskiej i tego się trzymam, bo tylko po nich miałam efekty.

2. Nie oglądać nikogo przez czas ćwiczeń!!! To bardzo ważne!!! Nikim się nie zrazicie, do nikogo nie będziecie się porównywać.

3. Koniecznie zmienić dietę - skoro przy obecnej było źle, to jak może być nadal mimo wprowadzenia ćwiczeń? Wytrzymacie - to tylko miesiąc!!

4. Ćwiczyć w domu!! - zajmie to Wam tylko 45 minut dziennie, a nie 3 h z dojazdem, prysznicami i przebieraniem. Czas na siłownie przyjdzie później.

5. Nie ważyć się - to zniechęca bardzo, kiedy po tygodniu nadal widzi się na wadzę tą samą liczbę. Ja zauważyłam, że waga mi skacze, ale pojawia się najczęściej po kilku dniach od większego jedzenia (np. w okresie Świąt Bożego Narodzenia). Waga nie wzrasta wcale tego samego dnia, ale kilka dni później. Przekonałam się już o tym nie raz, a tak mało osób o tym mówi. Tak samo jest przy ćwiczeniach - ćwiczycie to znaczy, że efekty pojawią się na wadze - po kilku dniach po fakcie. Nie ma sensu sprawdzać tego co krok, bo najpierw mięśnie zaczną pracować i zacznie spalać się tłuszcz, może to być tylko widoczne w zmianie wyglądu skóry, a wcale nie wagi.

6. Każdego dnia robić jedno zdjęcie - najlepiej w tym samym stroju, w którym ćwiczycie. Na początku nie będziecie widzieć żadnych efektów, ale po czasie, po tych 30 dniach aż będziecie zaskoczeni jak wasze ciało i organizm się zmieniły wizualnie.

7. Zdecydowanie więcej pić wody niż dotychczas. Woda szybciej oczyści organizm z toksyn i pomoże w spalaniu kalorii. Już kiedyś pisałam, że ja pić wody nie lubię, ale kiedy jest schłodzona, prosto z lodówki to zdecydowanie lepiej mi się ją przyswaja. Także lubię wodę z dodatkiem mięty czy cytryny i też oczyszcza to w idealny sposób organizm.

To są moje kroki, które sprawdzają się za każdym razem i dają efekty po równych 30 dniach ćwiczeń. Oczywiście w tym czasie zmieniają się wszystkie nawyki i po 30 dniach następuje samoistnie kontynuacja, ale te 30 pierwszych dni jest najtrudniejszych, ale dających największe efekty, o ile ktoś się uprze, że faktycznie chce to zrobić.

Jeżeli nie macie celu i przekonania po co to zrobić to zastanówcie się na co chorujecie.
Kiedy ja ćwiczę - nie bolą mnie zatoki, które są mocno chore. Kiedy ćwiczę - nie choruje na nerki - a przerobiłam kolkę nerkową. Kiedy ćwiczę - mam lepszą cerę - a po nastoletnim trądziku pozostały ślady i przebarwienia na skórze. Kiedy ćwiczę - moja sucha skóra jest zdecydowanie bardziej elastyczna. Kiedy ćwiczę - reguluję sprawy tarczycowe, które wydaje mi się że mocno u mnie są zachwiane, ale dopiero w nadchodzącym roku będę mogła się tym zająć.

Zastanówcie się, czy chcecie być chorzy, a jak nie, to znajdźcie ćwiczenia, które chorobę wyeliminują - bo wyeliminują i to powinien być najlepszy powód do rozpoczęcia pracy nad sobą.

Dajcie znać jak Wy sami się mobilizujecie, żeby zacząć, a ja się szykuje i skaczę killera, bo po tygodniu skakania, ból zatok minął jak ręką odjął. :)

Komentarze