Co robić podczas Koronawirusa?.... i inne choroby zakaźne, które są codziennie wokół Ciebie


Koronawirus - dla jednych błaha sprawa, dla innych przerażający strach. Ani jedni ani drudzy nie wiedzą do końca na ile silny jest ich organizm w obliczu wirusa.

Kiedyś, wiele lat temu, kiedy byłam w liceum, miałam pełno siły, energii i szalałam wręcz z innymi na praktykach zawodowych. W związku z tym, że kroczyłam drogą do bycia architektem krajobrazu, moje praktyki w tamtym czasie odbywały się w szklani i na polu (chociaż nie warto mylić zawodu architekta krajobrazu z ogrodnikiem, bo to dwa różne zawody i architekt głównie pracuje przy komputerze. Kończył się rok szkolny, majowo - czerwcowe słońce, gorąc - tak wyglądał każdy dzień. I nagle dopadła mnie angina - a tak przynajmniej się wydawało. Z osobami z klasy piliśmy z jednej butelki wodę (od tego czasu nie używam szklanek, butelek, sztućców czy talerzy, z których ktoś wcześniej pił czy jadł, nawet jak jest to bliska osoba - to mnie wtedy nauczyło).
Mijał tydzień, dostałam antybiotyk i nic nie przechodziło. Mijał drugi tydzień, dostałam jeszcze silniejszy antybiotyk i nic nie przechodziło. Leżałam w łóżku i zaczęłam dziwnie widzieć. Gorączka była ogromna, nie mogłam mówić, ani przełykać śliny, bo tak strasznie bolało mnie gardło. Na migdałkach pojawiło się mnóstwo ropnych kulek, które przy piciu, jedzeniu przełykaniu blokowały mi gardło. Męczyłam się tak miesiąc, bo rodzinna lekarka nie wiedziała co mi jest i faszerowała antybiotykami, zamiast od razu zrobić mi badania (od tego czasu zmieniłam lekarza rodzinnego i nie wierzę zanadto lekarzom, zanim ich nie sprawdzę dodatkowo). Wreszcie skierowała mnie do szpitala.
Bałam się okrutnie, bo nigdy w szpitalu nie leżałam, ale nie było już innego wyjścia.
Do szpitala trafiłam na tydzień.
Diagnoza: Mononukleoza - Oddział zakaźny, ale bez izolatki.
Kiedy ktoś wtedy i przeze wiele kolejnych lat pytał mnie na co leżałam w szpitalu mówiłam wtedy - bardzo ostra angina, ale angina to tylko podstawa zakaźnej mononukleozy, która może doprowadzić do białaczki, a ja już w tamtej chwili miałam za dużo białych krwinek w organizmie.
Podłączona do ogromnej ilości kroplówek, przez pierwsze 3 dni głównie spałam i czułam jak od pierwszego dnia w szpitalu pękały mi ropne cysty na migdałkach. Nie mogłam jeść, więc dopiero po 3 dniu zaczęłam dostawać płynne jedzenie, które też wchodziło mi ledwo - ledwo.
Po tygodniu stanęłam na nogi i wyszłam ze szpitala. Przez 2 tygodnie nie mogłam wychodzić na słońce, a była pełnia lata (lipiec), przez kolejny rok nie mogłam uprawiać sportów - a całe życie byłam bardzo aktywna w kwestiach sportu. Nie mogłam tego robić, bo mój organizm i wszystkie narządy, po takich dawkach nie działających na mnie antybiotyków i kroplówkach mógł jeszcze bardziej podupaść jeżeli bym te sporty wtedy uprawiała.

I dlaczego Wam o tym mówię?

Bo wtedy stwierdziłam, że każdy w życiu powinien znaleźć się w szpitalu chociaż raz, aby docenić życie i przestać patrzeć na innych ludzi tylko pod względem ich statusu finansowego.

Teraz jak patrzę na Koronawirusa myślę sobie, że to też jest po coś, ale na pewno nie można się bać, bo strach osłabia dodatkowo organizm, który nie będzie miał siły na walkę w momencie zagrożenia.

Warto wyobrazić sobie, że Koronawirus, jak sama nazwa wskazuje, to wirus w koronie, czyli przybył do Naszego kraju i innych krajów, chcąc pokazać swoją siłę.
Jednak jeżeli oglądaliście różne filmy zastanówcie się jak często pokazywani są królowie - jako wszechmogący, ale nie jedyni. Można ich swobodnie pokonać, szczególnie jeżeli w świecie wprowadzają zamęt. Dlatego, do której grupy osób chcecie należeć? Do tych mu poddanych? Czy do tych, którzy chcą walczyć o równowagę i życie?

Mnie mononukleoza nauczyła ogromnej ilości rzeczy. Jakby nie patrzeć chorobę zakaźną mam już za sobą i nie była ani lekka, ani przyjemna, a wręcz myślałam, że wtedy umieram. Ale mogę powiedzieć Wam czego może nauczyć moje doświadczenie i Was. Aby za wszelką cenę pracować teraz nad wzmocnieniem swojego organizmu, a nie nad myśleniem co będzie.
Jeżeli idziecie na egzamin - idziecie z biegu czy się przygotowujecie?
Jeżeli idziecie na maraton - idziecie z biegu, czy się przygotowujecie?
Jeżeli idziecie do nowej pracy - wchodzicie w ubraniu dresowym prosto z ulicy, czy się szykujecie?

Na wszystko potrzeba czasu i przygotowania. I nie chodzi mi tu o kupowanie ogromnej ilości rzeczy w sklepach i okopanie się w domach. Chodzi mi o to, że kiedyś to minie, a świat prędzej czy później wróci do normy i nie ma na co czekać.

Ja od zawsze pracuje zdalnie. Całe moje życie to praca zdalna i nie potrafię pracować inaczej.
W obliczu Koronawirusa moje życie w ogóle nie uległo zmianie.
Produkty w sklepach, które hurtowo zaczęli kupować ludzie - jem na co dzień przynajmniej od 5 lat.
Ilość pracy mi przybyła (z czego się cieszę i chciałabym, żeby było jej jeszcze więcej), więc nie wiem w co ręce włożyć, a nadal oczekuję więcej, ponieważ moje biznesy wszystkie są zdalne.
Siedzenie w domu? Ja codziennie siedzę w domu :) Teraz trzyma mnie w nim konieczność podłączenia laptopa do prądu, ale jak wymienie laptop, to będę pracować z każdego miejsca na ziemi :)
Nuda związana z siedzeniem w domu? Nie wiem co to znaczy, bo od godz. 6:00 - 2:00 codziennie ostatni mam natłok spraw i brakuje mi czasu na nudę :)

Postanowiłam zrobić jednak ten wpis, aby odciągnąć myśli tych, którzy bardzo się boją i przekuć je na ciekawsze działanie, i dla tych, którzy kpią sobie z sytuacji, albo nie boją się wcale, aby pokazać na moim przykładzie, że w pełni zdrowy człowiek też może trafić do izolatki i to wcale nie musi być Koronawirus, ale np. Mononukleoza albo Zapalenie opon mózgowych - obie choroby również mają gorączkę.

-----------------------------------------------------------
Co zatem robić podczas Koronawirusa, aby w pełni wykorzystać czas w domu dla siebie? A kiedy musimy wychodzić z domu (np. jak ja, bo muszę wychodzić z Florką na spacery), przekuć go w swój atut i widzieć w im pozytywy, a nie tylko negatywy?

1. regularnie ćwiczyć - początki będą ciężkie, więc jak zaczniecie nawet od 15 minut intensywnych ćwiczeń dziennie to już będzie sukces

2. zacząć się uczyć języka obcego - ja mam słownik w łazience i przy każdym wejściu do łazienki uczę się dwóch słówek. Sami zobaczycie jak wiele razy wchodzi się do łazienki i ile słówek po każdym dniu się nauczycie, bez zbędnego wysiłku

3. nauczyć się gotować - ja akurat nie muszę, bo potrafię i lubię, ale jest to okazja dla tych, którzy gotowanie zawsze odkładali na bok i korzystali z gotowych posiłków

4. przenieść swój biznes do sieci - wiem, wiem, budowlańcy powiedzą nie da się. A bym niejednego budowlańca zaskoczyła, że właśnie się da, tylko trzeba myśleć inaczej. Jak ktoś ma problem z przeniesieniem biznesu do sieci to zapraszam do kontaktu. Zajmuje się tym zawodowo - projektanteczka@gmail.com Pomogę.

5. posprzątać cały dom - w końcu idą święta wielkanocne. Porządki są pożądane a nawet wskazane. Wszystko co się odkładało na później można wreszcie zrealizować.

6. naprawić zepsute rzeczy - jestem po kursach feng shui, więc mogę Wam powiedzieć, że wszystkie popsute sprzęty i rzeczy wpływają na nasze życie. Jak pozbędziecie się zepsutych balastów lub je naprawicie, w waszym życiu będzie się działo coraz lepiej.

7. pooglądać filmy, podcasty, poczytać blogi i nauczyć się nowego spojrzenia na życie, aby poszerzyć swoje horyzonty. Może pora znaleźć ludzi, przy których będzie można czuć się w pełni sobą? Teraz jest na to idealna okazja.

8. zaprojektować, zaaranżować, przearanżować swoje otoczenie - na wygodniejsze życie, na podobne sytuacje w przyszłości, na przyszłe, lepsze życie. Jeżeli nie macie do tego smykałki, zapraszam do kontaktu. Zajmuje się tym zawodowo od 10 lat - tematy z architektury krajobrazu czy projektowania wnętrz to dla mnie drobnostka. Zapraszam po doradztwo czy projekt projektanteczka@gmail.com, a podeślę cenę wykonania, ofertę i przekieruje na adres mojej firmy.

9. zadbać o wygląd - maseczki domowego sposobu, domowe spa, a może po prostu więcej snu - to wszystko przyda się, aby wypięknieć przed intensywnym powrotem do świata żywych

10. poświęcić więcej czasu swoim zwierzakom, dzieciom - bo kiedy jak nie teraz?

11. nauczyć się nowego sportu, umiejętności. Jak mi starczy czasu, ja osobiście postanowiłam ponownie wrócić do umiejętności stawania na rękach. Kiedyś byłam w tym najlepsza. Stawałam co prawda przy ścianie i byłam zdecydowanie lżejsza niż teraz, ale już od kilku dni próbuje ponownie wrócić do tej umiejętności. Chciałam także nauczyć się teraz jeździć na rolkach, ale skoro nie mogę, to wieczorami biegam z Florką na wieczornym spacerze, aby wrócić latem i jesienią do biegania. 


I to tyle ode mnie - chociaż ja mam jeszcze ogrom innych przedsięwzięć, które muszę w tym czasie dokończyć i zrealizować, a które poniekąd będą dla Was niespodzianką, więc nie do końca chcę o tym pisać. 
A jakie Wy macie jeszcze sposoby i pomysły na spędzenie i dobre wykorzystanie czasu w domu, szczególnie kiedy nie musicie nigdzie dojeżdżać, wyjeżdżać i tracić czasu na transport? Dajcie znać w komentarzu, wszyscy z tego skorzystamy :)

Komentarze

Prześlij komentarz