Żyć "Tu i teraz"



Kiedy słyszę jak ktoś mówi, żeby “żyć tu i teraz”, to zawsze mam wrażenie, że to jest świetna wymówka tej osoby na swoje lenistwo przed pracą nad czymś.
Projektując, każdy architekt i projektant wie, że projekt to plan na przyszłość. Wie także, że nie jest możliwy do wykonania w przeciągu jednego dnia (gdyby wynaleźli taką technologię na robienie projektów w jeden dzień, to byłabym zachwycona :D ). Praca nad projektem trwa czasami tydzień, kilka tygodni, miesiące, a nawet lata - w zależności od tego, jak duży projekt to jest.
Podchodząc do projektu jak do życia “tu i teraz” to jakby przyzwolenie sobie na nic nie robienie, bo przecież “żyję tu i teraz”, więc nie chce mi się dzisiaj tego robić, jutro też zrobię coś innego, bo przecież ten projekt jest do oddania za rok, a nie teraz. 
Przecież później jego realizacja zajmie kilka miesięcy, a może i lat, więc po co się spieszyć? Lepiej żyć “tu i teraz!” Bawić się, wypoczywać, a projekt, nowe budynki czy ich renowacja zrobi się za 15 lat, kiedy może już będzie koniec świata :) “Życie tu i teraz” jest najważniejsze! :) Koniec i kropka! :)

Piszę to trochę sarkastycznie, bo naprawdę mnie to bawi. 
Niby jak mamy żyć jak nie tu i teraz? :) Przecież każdy z Nas żyje tu i teraz - jedni czas tracą, inni wykorzystują go w każdej sekundzie (to jest tylko taka różnica).
Jeszcze nie potrafimy cofać się w czasie ani teleportować? (a przynajmniej nie świadomie). Zawsze jesteśmy tu i teraz, a tylko nasze myśli mogą odbiegać na przód lub otwierać szufladkę zwaną “wspomnienia”.

Te słowa “żyj tu i teraz” to jest taka wymówka przed życiem lub przed zmianami. Strach przed utratą czegoś co jest przyjemne i wygodne, bo brakuje odwagi do prawdziwego życia. Tłumaczenie się epitetami typu “żyć tu i teraz” to jawna wymówka unikania jakiegokolwiek wysiłku w swoim życiu.
Życie każdego z nas zakończy się śmiercią. Ja się śmierci nie boję, bo ją znam. Od śmierci mojego taty minęło ponad 20 lat, a przez ten czas w moim życiu umarło przynajmniej jeszcze 10 osób. Za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że nie jest w stanie zrozumieć śmierci ten, kto nie doświadczył jej w swojej rodzinie czy najbliższym otoczeniu. Czasami słucham jak ludzie mówią (głównie Ci, którzy żadnej śmierci nie przeżyli), że będą się cieszyć, że ktoś umarł, to od razu widzę ignorancję w tej osobie - zarówno do śmierci jak i do samego życia. Śmierć widać jak przychodzi… ale to dłuższa sprawa... Zobaczy ją każdy na koniec własnego życia, czasami na koniec czyjegoś. 
Każdy etap życia po coś jest. Te ciągłe tłumaczenie swojego własnego życia epitetami nieróbstwa jest czasami naprawdę zabawne :) Nawiązuje do śmierci w tym poście nie bez powodu. W słowach "żyj tu i teraz", jest zawarte po prostu życie, na każdej płaszczyźnie życia jakiekolwiek ono by nie było. To informacja - nie odbieraj go sobie! (chociaż czasami życie tak dobija, że myśli samobójcze mogą się pojawić - też takie kiedyś miałam - na studiach - i byłam o krok od skończenia ze sobą (kiedyś Wam o tym opowiem)). To nie udowadnianie, że jedni teraz nie żyją a inni tak, bo to bzdura. Każdy żyje tu i teraz, ale jedni bardziej myślą o przeszłości, która już nie wróci, (ewentualnie można kilka rzeczy w niej naprawić, ale do tego trzeba mieć odwagę - a nie każdy ją ma - albo zamknąć ten temat całkowicie), a niektórzy bardziej myślą o przyszłości - gdzie dojdą, kim będą, co będą robić. To są wszystko tylko wspomnienia, albo plany, ale każdy żyje tu i teraz.

Dlatego - marzcie, żyjcie przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, planujcie, twórzcie, realizujcie, bo te wszystkie minione, obecne i przyszłe lata składają się na Wasze całe życie, a nie tylko to “tu i teraz” :) I nie dajcie sobie wmówić, że życie tylko daną chwilą jest najważniejsze.
“Tu i teraz" to - niemoc. A to tu i teraz nie istniałoby, gdyby nie przeszłość, tak jak może nie istnieć, gdyby nie przyszłość.

Komentarze