Ostatnio usłyszałam w radiu, że w Polsce żyje 35 tys. milionerów. Od razu pomyślałam, że każdy z nich ma inne nawyki, poglądy, biznesy, zawody, wygląd, a nawet inne wartości czy smaki. Niektórzy to milionerzy z lotto, inni z przypadku i spadków, a jeszcze inni doszli do nich samodzielnie. Każdy ma inny styl i sposób na życie, i w każdym z tych przypadków doszli do milionów na koncie - innymi drogami.
Pokazuje to, że każdy może żyć jak oni, ale w każdym przypadku trzeba chociaż trochę ryzykować i podejmować odważne decyzje. Kiedyś bardziej interesowało mnie jak milionerzy do tego doszli. Pierwsze książki milionerów - Braiana Tracy i Roberta Kiyosaki przeczytałam w 2009 roku - dały mi ogromnego kopa do działania. Teraz, kiedy już wiele takich osób posłuchałam, zobaczyłam, to szczerze - niczym się ich życia nie różnią od zwykłego Kowalskiego, poza obcowaniem w bardziej luksusowych otoczeniach - w których też bywam, bo projektanci tak mają.
Tak daleko postrzegana kiedyś droga okazała się dla mnie bardzo prosta i krótka. Taka nieznana, kolorowa bańka mydlana pękła, bo to nic niezwykłego jak mi się wcześniej wydawało.
Czy zatem chciałabym być milionerką?
No pewnie! :D
Kto by nie chciał?
Pozwoliłoby mi to wreszcie spełnić marzenia, podróżować, gdzie tylko chce, wykorzystać te pieniądze na projekty jakich bez budżetu zrealizować nie mogę i nie martwić się każdego dnia czy zarobię na wszystkie opłaty i życie.
Tyle tylko, że wolałabym zostać milionerką samodzielnie, ewentualnie przez wygraną, a nie w spadku, w prezencie czy osiągając je na plecach innych. Samodzielny sukces zawodowy i finansowy smakuje lepiej.
Dlaczego samodzielnie chce dojść do sukcesu finansowego, a nie będąc żoną milionera, czy otrzymując od kogoś pieniądze? Bo samodzielne dojście do tego, pozwala samodzielnie decydować o swoim życiu, nikomu nie kłaniać się całe życie czy dostosowywać się tylko po to, aby ktoś mnie utrzymywał.
Dla przykładu:
Ostatnio włączyłam tv, przeszłam do kuchni i z daleka słyszę:
- "miesięcznie na ubrania i przyjemności wydaje 30 tys.złotych, mieszkanie kupił mi były chłopak,
nie pracuje, nic nie robię, mam gosposie, a dzieci mieszkają z dziadkami, bo nie starcza mi na nie czasu"
Pomyślałam - o rany, nic nie robić i mieć 30 tys. zł co miesiąc na same przyjemności - dobry sponsor raczej,
a nie samodzielne bogactwo. No chyba, że wygrana w totka, skoro nie we własnym biznesie.
Mój miesięczny cel jest dużo wyższy, ale bez bardzo intensywnej codziennie pracy ani rusz.
Czasami nawet ciężko 1 tys.zł miesięcznie zarobić (zalety usług), a co dopiero kilkadziesiąt tysięcy
i to jeszcze nic nie robiąc.
Wiecie może jak bez sponsora, nie pracując, wydawać na życie 30 tys. zł miesięcznie?
Kurcze, chyba w życiu jakiś błąd popełniłam, bo nie mam pojęcia jak to zrobić, bez biznesu,
bez pracy i bez sponsora :D
A przydałoby się :P
Wtedy w tydzień zrealizowałabym to co muszę odkładać na miesiące i lata
Pół roku i bym dom wybudowała :D
Jak wy to postrzegacie? Wolelibyście zdobyć i zarobić miliony samodzielnie, czy iść na łatwiznę i żyć czyimś kosztem?
Czy w jednym czy w drugim przypadku każdy z czytających tego bloga ma szansę dojść do milionów. Ja Wam podpowiem jak zacząć z podstawami w biznesie czy projektowaniu. Wy podejmiecie dalszą decyzję czy wchodzicie na ścieżkę milionerów i powiększycie tą listę o Was samych czy szukacie swoich sponsorów i sponsorek :) Ps. osobiście nie chciałabym być z facetem, którego musiałabym sponsorować :) ale to już inna bajka. :)
Komentarze
Prześlij komentarz