Trójkąty - temat tak popularny w ostatnich latach, że mi osobiście już na samą myśl robi się niedobrze. Kiedyś lojalność, wierność i prawdziwa miłość (a nie tylko taka na pokaz, dla pieniędzy czy osiągania czegokolwiek) była na wagę złota. Dzisiaj mam wrażenie, że niektórzy uwielbiają żyć w trójkątach. Dlaczego jestem tak strasznie najeżona na wszelkie aspekty friendzone i zawracaniem głowy osobom, których wcale nie chce się poznać, pokochać, ani poślubić? Zapraszam do czytania dalej.
PS. I uwaga, temat jest przeze mnie celowo i świadomie przerysowany, aby dokładnie zobrazować jak wygląda kiedy ktoś świadomie, czy nieświadomie chce lub wplątuje osoby trzecie w swoje związki i życie, z perspektywy tej osoby trzeciej.
Jak można nieświadomie wplątać się w trójkąt?
Powiem wprost - nienawidzę trójkątów.
Wszystko zaczęło się u mnie kiedy wiele lat temu poznałam człowieka, który stał się później moim przyjacielem. Ostatecznie, po wielu latach wspólnej udanej pracy i porozumiewaniu się bez słów, wbił mi nóż w plecy i przyjaźń się skończyła. Dlaczego jednak tak się stało? Przyjaciel miał żonę. Wiedziałam o tym od samego początku jak go poznałam. Później poznałam też ją, polubiłyśmy się i wydawało się, że rozumie, że jest to typowa przyjaźń biznesowa - tak, takie przyjaźnie też się zdarzają. Niestety jego żona, w przeciwieństwie do mnie, kierowała się w życiu d... Ja kieruje się w życiu głową i nawet przez myśl mi nie przeszło, aby kiedykolwiek pakować się do czyjejś relacji jako piąte koło u wozu (a co - ja nie zasługuje być z kimś sam na sam a nie na dostawkę?). Wracając... jego żona była o mnie zazdrosna, chociaż z mojej i jego strony, poza naprawdę świetną przyjaźnią (której nie spotyka się często), nawet przez myśl mi nie przeszło, że to mogłoby być coś więcej niż przyjaźń. Ja wiem, że mało kto to rozumie, no ale tak, to była przyjaźń. Bo szczerze? Gdybym chciała być przyczyną czyjejś zdrady to musiałabym być głupia, żeby chcieć poznawać czyjąś żonę/partnerkę. Poza tym facet ją kochał, co potwierdził wielokrotnie, więc skąd pojawiły się u niej takie obawy - nie wiem (widocznie ktoś ją podjudził). Ja poczułam się za to zdradzona przez niego - w tej relacji przyjacielskiej. Nóż w plecy wbił mi bowiem, nie ze względu na przyjaźń - a pracę. Zaczął współpracę z moja nieuczciwą konkurencją, która zniszczyła mi ostatecznie firmę. To był tak potężny cios, że nawet nie zdajecie sobie sprawy. Zaufać komuś, wierzyć, przyjaźnić się kilka lat, aby na koniec "rzekomy" przyjaciel zdradził mnie zawodowo dla firmy, która od lat mnie niszczyła i już na studiach raz to zrobiła niszcząc wtedy mi życie (tak niestety studiowałam z dziewuchą, która w życiu dorosłym zaatakowała mi także firmę). Żyć nie umierać - prawda?
Tak właśnie, nieświadomie wplątałam się w trójkąt, w którym nawet nie wiedziałam, że jestem, bo z mojej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. Dla mnie liczyła się praca i tak jest do tej pory. Nie łącze pracy z życiem osobistym i odwrotnie, i tego się trzymam od lat.
Dlaczego trzeba uciekać od relacji, gdzie jest o jedną osobę za dużo?
Kiedy już by się wydawało, że po moim podniesieniu się po nożu w plecy, już całe życie będę uwolniona od przyjaźnienia się z kimkolwiek kto jest w związku (wiem, może bagatelizuje, ale niestety jako singielka, wiem, że lepiej przyjaźnić się z innymi singlami, bo osoby w parach mam wrażenie, że mózgi gdzieś potraciły kiedy pojawia się u nich "miłość"), to okazało się, że będę miała powtórkę z rozrywki. Osoby w parach mam wrażenie, że ciągle kierują się łóżkiem i wymyślaniem niestworzonych historii na temat swoich partnerów, gdzie to ich i z kim nie zdradzają. A mi się wtedy chce powiedzieć - nie ufasz swojej rzekomej drugiej połówce? Nie wierzysz w prawdomówność drugiej strony? Może coś jednak między Wami jest nie tak, skoro musisz oceniać inną, obcą osobę i oskarżać ją o zagrożenie dla związku, a nie widzisz problemu w Waszej relacji. Skoro ten związek wymaga pilnowania, to czy na pewno jest taki świetny? Skoro druga osoba patrzy w bok i szuka możliwości zdrady, to po cholerę w takim związku być, skoro nie jest się dla tej osoby tą jedną i jedyną?
No i niestety. Znowu powtórzyła się w moim życiu podobna historia (takich było pełno, ale ta jest równie warta opowiedzenia). Tym razem poznałam singla, ale niestety takiego singla, że to on przyzwyczaił się, że kobiety o niego zabiegają - jak taki chłopczyk z wyciągniętymi rękami na bok, kiedy matka wiąże mu buty w przedszkolu - zamiast nauczyć samodzielności. Ja nie należę do takich kobiet, które wieszają się na facecie i dają mu dupy za pieniądze. Co jak co, ale ja w związku jednak chciałabym pełnić rolę kobiety, a nie opiekunki, zastępstwa matki, a nie daj Boże faceta, który musi za faceta wszystko ustalać i wszystko będzie na mojej głowie, a on się będzie tylko bawił. Już to przerabiałam - nie dziękuje. Po takim facecie znienawidziłam mężczyzn na długi czas.
Ale wracając do drugiego trójkąta. Facet początkowo był singlem. Później w jego życiu pojawiła się niunia, która zaczęła mnie naśladować - Ukraińska dupodajka o 10 lat młodsza. Obserwowałam to rok jak staje się mną i robi wszystko jak ja, a on nie tyle się jej oświadczył, ale i poślubił. Z początku uznałam, że ona ukartowała kopiowanie mnie, bo widocznie coś mu się we mnie spodobało (czyt. jej mąż zakochał się pewnie we mnie i tyle, a jak mu dałam kosza to zadowolił się tym - jak sam mówi o swojej obecnej już żonie - ukraińskim dzieckiem). W taki sposób chciała go zdobyć - robiąc to co mu się podoba - WE MNIE.
Patrząc teraz, to chyba oboje zaplanowali, że naśladując mnie, ona zabłyśnie w świecie, nic nie będzie musiała robić (i tak nic nie robi, bo to pasożyt), pookrada mnie trochę (jak widać Ukrainki tak mają - jej przykład rzuca światło na całą nacje jej narodu), inni uznają, że ma coś do powiedzenia (chociaż z każdym wpisem naśladującym mnie podkreśla jak jest głupia), on będzie zadowolony, bo będzie miał ją do łóżka, a rozum sobie przeklei ze mnie - bo jej go brakuje. Nie mogłam uwolnić się od tej paskudnej pary przez 1,5 roku... i niestety stale widzę, że nie mogę się od tej stalkerki uwolnić wcale. Skąd wiem? Bo niestety, zbierając na nią dowody do sądu, czasami zaglądnę na jej profil, żeby zobaczyć czy z bloga też mnie okrada i... UWAGA, Z BLOGA TEŻ MNIE OKRADA!!! Ona to dopiero potrafi zrobić reklamę swojemu narodowi :) Potwierdza to za każdym razem kiedy mnie naśladuje. Dla mnie już zawsze złodziejką pozostanie i będę tak sądzić o każdej osobie z jej narodu skoro w tak perfidny sposób się zachowuje. A jak już dotrę do swojego celu - to wtedy to ja ją skompromituje publicznie i w prasie, za te wszystkie lata okradania mnie i wzrastania na moich plecach. Zobaczycie :D Przez nią musiałam zablokować instagram, a ostatecznie stwierdziłam, że w ogóle z niego zrezygnuje, bo jeżeli lalka ma mnie naśladować przez resztę mojego życia, to tego nie zniosę. Gdyby to była Polka, to jeszcze, ale ukraińskiej dupodajki, która się sprzedała Polakowi nie zdzierżę - mój szacunek straciła z pierwszym powielonym moim wpisem. Jak dla mnie ona to DIABEŁ w ludzkiej skórze, który pod postacią dobra, czyha na ludzkie dusze.
Tylko jakim prawem muszę znosić cudze babsko? Facet wybrał sobie takie byle co, to niech teraz wychowuje to swoje "ukraińskie dziecko". Ja nie muszę jej znosić, ani być częścią tego ich paskudnego świata, który opiera się na życiu w trójkącie, zakłamaniu, wpajaniu innym, że mają coś oboje do powiedzenia i wciągania w tą swoją paskudną relacje. Długi czas zastanawiałam się - po cholerę ja im jestem potrzebna do tego związku? Jemu nie wystarczy jedna kobieta do zabawy? Potrzebuje dwóch? Ona ma z nim za mało wrażeń? Pieniążki tatusia polaka nie wystarczą? Trzeba niszczyć innych ludzi, bo jej ciągle za mało? A może to ukryta lesbijka, która się we mnie zakochała? - Ta opcja coraz bardziej mi się wydaje prawdziwa - Ukraińska lesbijka, która się we mnie zakochała i żyć beze mnie nie może - śledzi mnie krok w krok - taka to jej lesbijska miłość. :D A ten ich ślub to tylko taka przykrywka, żeby inni uwierzyli, że są hetero.
Naprawdę nie wiem co o tym myśleć, ale im dłużej trwa jej naśladowanie mnie, tym coraz bardziej mam o niej złe zdanie i coraz bardziej jej nienawidzę. Ale wiem jedno - znowu miałam powtórkę z rozrywki, chociaż w żadnym trójkącie być nie chciałam i wielokrotnie dawałam im do zrozumienia, żeby się wreszcie ode mnie odwalili. Nie zrozumieli. Uczepieni są mnie i do tej pory interesują się moją osobą. Dwa pasożyty, pasożytujące na moim życiu.
Czy to nie jest chore? Czy oni nie mają czegoś nie tak z głową? Jak dla mnie to oboje powinni się leczyć. Bo co? Oboje we mnie zakochani? Chcą mnie do swojego życia wciągnąć jako kto? Druga dziwka? Dziewczyna męża? Dziewczyna żony? Jako kto? Pomysłodawczyni ich biznesów i życia? - halo za to się płaci, a ja jeszcze nie dostałam od nich żadnej złotówki !!! Już wystawić fakturę za kradzieże, czy poczekać aż rachunek będzie wyższy?
Ale wiecie co, mam idealny tytuł do prasy i news roku, żeby wreszcie odebrać należne mi wynagrodzenie za naśladowanie mnie, kopiowanie i "inspirowanie się" mną przez te ostatnie lata życia i przyszłe okradanie mnie (bo nie widać, żeby to się zmieniło). Oto tytuł do prasy: "Ukraińska lesbijka i stalkerka, która okrada innych z treści, bo jest taka biedna - intelektualnie i życiowo" (oczywiście dodając imię i nazwisko, żeby każdy wiedział o kogo chodzi :D ) Och, jak ja KOCHAM zarabiać na WROGACH :) A ta dwójka takimi moimi wrogami się stała - na własne życzenie.
Jak unikać kolejnych trójkątów, a jak już się pojawią to szybko je zakańczać?
Jak sami widzicie, w moim życiu jest wiele ciekawych historii do opowiedzenia. Z mojego punktu widzenia, te historie wyglądają zupełnie inaczej niż ze strony ludzi, którzy uznają, że cokolwiek o mnie wiedzą.
Marzę, aby nigdy więcej nie natrafiać na niedojrzałych facetów, którzy nie potrafią się w życiu określić i zdecydować.
Marzę o tym, aby nie musieć znosić kobiet, które się wiążą z takimi facetami, a później mają pretensje do drugiej kobiety, która chce żyć bez nich - ale nie widzi problemów w sobie czy swoim facecie.
Marzę o tym, abym już nigdy nie musiała poznawać facetów, którzy zmarnują mój czas i życie, a ostatecznie i tak wybiorą, czy zwiążą się z inną, często dużo głupszą kobietą.
Marzę o tym, aby każda przyjaźń była zawsze tylko prawdziwa i rozwijała się bez podtekstów seksualnych (bez względu na płeć - przyjaźń to przyjaźń).
Marzę o tym, aby współprace biznesowe i zawodowe nie opierały się na podtekstach damsko - męskich a na realnych, życiowych aspektach.
Marzę, aby pozbyć się stalkerek, które beze mnie nie istnieją i są nikim.
Wiem, wiem...pomarzyć można (chociaż marzenia się spełniają), a teraz zejdźmy na ziemię.
Jak unikać takich trójkątów?
1. Sprawdzić dana osobę w sieci i zrobić niezły resarch na jej temat, zanim poświęci się jej czas.
2. Kiedy okaże się, że jest w związku, od razu zrobić krok do tyłu i odmawiać dodatkowych spotkań, kontaktów.
3. Kiedy ktoś już Was wplącze w trójkąt, w jakim nie chcecie się znaleźć - uciekać, gdzie pieprz rośnie. Te pary zawsze żerują na krzywdzie innych - już to zrozumiałam. Za sobą staną murem - za Wami - nigdy. Kiedy wszystko będzie na początku ok, wystarczy chwila, aby Was zniszczyli, szczególnie jak już wyssają z Was wszystko co chcieli. Pilnujcie tego i chrońcie wszystko, nie wierząc w tą fałszywą "przyjacielskość".
4. Jeżeli para robi wszystko, aby mieć Was w swoim życiu, to pomijam, że jest to nieźle chore, ale w dodatku mają w tym jakiś cel i uwierzcie mi - to nie jest dobry cel, który Wam przyniesie cokolwiek. To jest ich cel, bo macie coś, co oni Wam chcą odebrać - pod przykrywką dobroci. Dwie osoby na jedną to tak samo jak dziesięć na jedną - zawsze macie mniejsze szanse w starciu z taką parą, co nie oznacza że nie macie ich wcale. Musicie zacząć grać w ich grę i traktować ich tak samo jak oni Was - czyli jak zwykłe zero.
5. Kiedy już Was wplątali bez waszej woli w ich trójkątny świat - musicie zablokować i zakończyć tkwienie w tym jak najszybciej - to będzie tylko dla Waszego dobra. Oni prędzej czy później znajdą inną "ofiarę", na której się zawieszą, bo ich związek złożony z dwóch osób nie istnieje. Intrygi, kłamstwa, oszustwa, zdrady, przebiegłość, trójkąty - tym się kierują. Diabelstwo pod czystą postacią.
Przeżyłam to drukrotnie, a wielokrotnie jacyś żonaci faceci chcieli zrobić ze mnie "tą trzecią". Jeżeli ktoś też próbuje Was wplątać w trójkąt i robi to świadomie, to podpowiem Wam jedną radę, która działa zawsze. Jest to tekst: "A czy Twoja żona/mąż wie, że składasz mi teraz takie propozycje? Ja chętnie jej/jemu to pokaże (jeżeli jest to w wiadomościach sms czy innych). Na pewno będzie zadowolona/y, że jej parter/ka chce ją zdradzić". Takie same zdania wypowiedziałam w swoim życiu 3-krotnie - już na samym początku, jak facet się do mnie podwalał.
Naprawdę?
Ja mam być czyjąś kochanką, bo facet sobie z żoną w domu nie potrafi poradzić? Jeżeli nie potrafi zadowolić jednej kobiety to i dziesięciu nie zadowoli. Ja w tym udziału brać nie chce.
Dajcie znać, czy Wy także byliście kiedyś wplątani w trójkąty, w jakich być nie chcieliście. A może teraz ktoś Wam nie chce dać spokoju, chociaż jest już w parze i próbuje zamydlić Wam oczy jaki to on/ona jest w tym związku nieszczęśliwa/y? Pamiętajcie, gdyby tak było - byliby singlami. Nie są? No to sorry Gregory ;) Szanujcie się i czekajcie na miłość, która nie będzie się rozglądać na boki, bo będzie widzieć tylko Was. Ja kiedyś taką przeżyłam, dlatego moja poprzeczka podniesiona jest bardzo wysoko. Mężczyzna, który nie potrafi jej przeskoczyć - nie jest dla mnie. Słabeuszy nie znoszę, bo nikogo niańczyć nie zamierzam.
------------------------------------------------
Komentarze
Prześlij komentarz