Gdzie mieszkać - w mieście czy poza nim? Dlaczego ludzie zniszczyli miasta i uciekają poza nie, bo tak im teraz jest w miastach źle? Dlaczego uciekają na rejony dziewicze tętniące naturą, aby zniszczyć i je? Dzisiaj trochę moich przemyśleń na ten temat.
Tak sobie myślę, że coraz więcej osób neguje mieszkanie w mieście i mi chce się z tego śmiać. Zaraz Wam powiem dlaczego.
Można powiedzieć, że całe życie jestem architektem krajobrazu. W dzieciństwie jeździłam z rodzicami na 4 działki, które kupił mój tato. Na studiach, kiedy została już jedna (nie miał ich kto obrabiać), to była moja odskocznia od codzienności aż do połowy studiów.
Przez strasznie pochłaniające czas i pieniądze studia, ta ostatnia działka też częściej stawała się pusta i w końcu została sprzedana. Poza działkami z zawodu jestem - Technikiem Agrobiznesu o specjalności Bankowość (mogę w pełni świadomie zbudować swój agrobiznes) i mgr. inż. architektem krajobrazu (mogę w pełni zagospodarować tereny wokół tego agrobiznesu, ulice miast, place, ogrody, zielone dachy itp.). A jakby tego było mało - większość życia mieszkałam w Szczecinie - dużej wiosce z tramwajami (jak ktoś nie wie jak się żyje na wsi niech zamieszka w Szczecinie).
Jakby nie patrzeć - całe życie żyję z naturą.
Dlaczego śmieszy mnie obecna fascynacja życiem poza miastem i w dodatku propagowanie tego? - co z każdym rokiem jest krzywdą dla tych miejsc. Ludzie nie dostrzegają, że sami są szkodnikami dla natury i ściągają do niej jeszcze więcej ludzi, którzy będą niszczyć naturalne miejsca, jakie już w nielicznym stopniu zostały na tej ziemi.
Ci ludzie, którzy są teraz tacy "naturalistyczni", przez całe życie trwonili od natury, skupiając się tylko na mieście, które dało im godne życie. Nic dziwnego, że szukają teraz odskoczni, bo wszystko co trwa długo i się nie zmienia - nudzi. Nie potrafili zachować równowagi między naturą a miastem wcześniej, to teraz negują to w czym żyli latami, bo nie potrafią docenić co im to życie w mieście dało (to taki efekt podobny do wypalenia zawodowego). To negowanie przypomina mi niewdzięczność, ponieważ na to życie w zgodzie z naturą nie mogliby sobie pozwolić, gdyby nie wcześniejszy rozwój w mieście (jedyna opcja wykupienia działki to pieniądze. Jako bezdomni też by mieli naturę - czemu tej opcji nie wybrali i nie propagują? Przecież to idylla dla takich ludzi jak się patrzy - wszystko czego potrzebują mają bezdomni każdego dnia - tylko naśladować :) ).
Obserwując to wszystko przez lata, chce mi się powiedzieć - gdzie Wy do ch.... byliście wcześniej, kiedy natura potrzebowała pomocy, kiedy można było ją ratować i w żadnym mieście nie było jeszcze smogu? Teraz każdy tylko narzeka i neguje, ale przez lata nikt nie kiwnął palcem, bo tak się wszyscy świetnie w miastach bawili. A teraz Ci sami ludzie nienawidzą miast i nagle kochają naturę? - zabawne. Jak ją też zniszczą i stracą, to czy docenią tak samo jak to, co dało im miasto? Nie sądzę. Przeważnie to zawsze nieszczęśliwi ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi, a nie wiedzą, że to nie o miejsce chodzi, a o nich.
Kilka lat temu pisałam teksty o Nowej Zelandii. Moje zlecenie polegało na opisaniu najciekawszych miejsc z tego rejonu. Dzięki temu, zakochałam się w Nowej Zelandii, chociaż wiem, że to nierealne, abym kiedykolwiek w życiu się tam znalazła. Przeczytałam wtedy, że w Nowej Zelandii są miejsca, w których nigdy nie było człowieka i chronią to bardzo, aby tak pozostało. Są to jedne z najpiękniejszych miejsc na ziemi i robią wszystko, żeby żadna ludzka noga tam nie stanęła. Pomyślałam wtedy - i słusznie, bo ludzie to pasożyty. Zawładnęli by wszystko, zniszczyli, a później udawali, że to nie ich wina. Tak zachowują się do drugiego człowieka okradając i naśladując innych, a później podpisując się pod czyjąś wiedzą. Tak zachowują się w kwestii miejsc, w których mieszkają i do których jadą. Nie szanują nikogo i niczego, za to głupa zawsze z siebie robią.
Już ponad 10 lat temu denerwowałam się, że ludzie nic nie robią. Zaśmiecili i zniszczyli wszystko co cenne na tej ziemi i niszczą dalej pod pretekstem wygodniejszego i lepszego życia. A co z miastami? Kto będzie je reanimował, jak wszyscy wyjadą na wieś - którą też trzeba będzie zniszczyć przecież.
Dziewicze miejsca na ziemi - jak je postrzegają ludzie?
Więc co by się stało, kiedy ludzie, dostaliby się w miejsce, do jakiego nie dostał się wcześniej człowiek? Zobaczyliby kawałek świata, który pozostał w pierwotnym stanie od powstania świata. I co w związku z tym by zrobili? Oczywiście!!! Chcieliby tam zamieszkać. :) Zamieszkać, żeby generować śmieci, zanieczyszczać teren fekaliami, wydeptywać rośliny, żeby mieć którędy chodzić i żeby powstawały w tych miejscach ścieżki i chodniki. No i oczywiście - najważniejsze - żeby pochwalić się w sieci, że mieszkają w takim miejscu, bo zazdrość innych to życiowy priorytet. Czyli co by zrobili? Pojechaliby tam, aby to co najcenniejsze - zniszczyć.Ja rozumiem miłość do natury jak mało kto. Ja rozumiem chęć mieszkania poza miastem, możliwość słuchania ćwierkających ptaków, czy oglądania fascynujących krajobrazów i pór roku (bo sama mam takie marzenie). Ale niestety. Każda wizyta ludzi w takich miejscach to krok do pełnej zagłady środowiska. Zwierzęta, dla których to naturalne środowisko zaczynają się stresować obecnością ludzi. Rośliny zaczynają mieć pierwiastek miejski (szczególnie kiedy ktoś wybudował dom na terenach wiejskich a swoją działkę obsadza thujami, które są genetycznie zmodyfikowaną rośliną przez człowieka, a nie dziko rosnącym gatunkiem z danego rejonu). A człowiek? Żyje jakby nigdy nic - bo przecież mu wolno. A co zrobił z miastem, aby żyło się w nim jak w naturze? Ile pieniędzy i czasu zainwestował w stworzenie zielonych miast i ulic? Ile razy zwrócił innym uwagę, żeby nie śmiecili? Ile razy wziął do ręki pędzel i zamalował pomalowane przez wandali miejsca? Ile razy? Bo mi się wydaje, że zero.
Dlatego doceniajcie naturę, ale nie jej kosztem. Nie odbierajcie jej jedynej rzeczy, która jest dla niej najcenniejsza - wolności od człowieka! Jednostka jej nie zniszczy, ale już masa - na pewno.
Dlatego jako architekt krajobrazu nigdy nie będę narzekać na miasto (które kocham na równi z naturą), nawet jak będę miała własny dom poza nim.
Jestem po to, aby to właśnie miasto naprawiać, a nie tereny wokół, bo jak to widzę, to mi serce pęka, że mijają lata a nadal ludzie nic nie zrozumieli. Jestem po to, aby naprawiać i odbudować to, co zniszczył człowiek. Tak jak teraz chce zniszczyć naturę.
Ludzie chcą nadal mieć i posiadać - tym razem naturę, a nie rzeczy materialne (a co to za różnica?). Nie potrafią naprawić tego co niszczyli przez lata, tylko uciekają żeby niszczyć kolejne rejony.
I jak tu się z tego nie śmiać? A może zacząć płakać z tej bezsilności na ludzką głupotę?
Ja kocham świat i nie dzielę go na części - miasto lub natura. Dla mnie to jedność, a nie wycinki z ziemi. To, co dzieje się w mieście, odbija się na naturze, a to co dzieje się w naturze odbija się na mieście, bo wszystko jest ze sobą połączone. Wytykanie jakie to miasta są złe przez osoby, które się w nich zatraciły, żyją lub żyły, jest naprawdę zabawne. ps. Ciekawe ile jeszcze artykułów pojawi się o celebrytach uciekających na wieś, bo podczas pandemii okazało się, że to kolejny trend. Ciekawe tylko kto w tej naturze wytrzyma, bo sama znam ludzi, którzy zwykłego robaka się boją, to co dopiero mówić o długotrwałym ich mieszkaniu poza miastem.
A co Wy o tym sądzicie? Też myślicie, że przeniesienie się do natury odmieni Wasze życie, ale spowoduje, że natura się nie zmieni przy Waszej obecności? Dajcie znać w komentarzu.
------------------------------------------------
Zapraszam po więcej przemyśleń:
---------------------------------------------------
Prawa autorskie:
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie czy modyfikowanie treści z tego bloga w formie tekstowej lub audiowizualnej (video) podlega pod prawo karne i będzie egzekwowane.
Więcej w zakładce prawa autorskie na górze strony.
Komentarze
Prześlij komentarz